"Pan Jowialski" Aleksandra Fredry - mistrza farsy i groteski - jest jedną z najbardziej kochanych przez teatr i publiczność komedii, stwarzającą możliwości do zagrania wielkich kreacji aktorskich. Udowadnia, że klasyka się nie starzeje i warto do niej wracać.
Na scenie pojawiła się plejada oryginalnych postaci rodem z polskiego dworku szlacheckiego w reżyserii Anny Polony i Józefa Opalskiego. Tytułowy Pan Jowialski sypiący powiedzeniami jak z rękawa grany przez Mariana Opanię i jego rozczulająca żona w którą wcieliła się Magdalena Zawadzka to zgodne i bardzo wesołę małżeństwo z pięćdziesięcioletnim stażem. Mieszkają z Szambelanem ornitologiem-fanatykiem oderwanym od życia rodzinnego, którego zagrał rozśmieszający do łez Wojciech Malajkat, Szambelanową, której imię pierwszego męża (jenerał-major Tuz) zapamięta każdy na długo po spektaklu po mistrzowsku graną przez Krystynę Jandę oraz córką Szambelana z pierwszego małżeństwa - piękną, dramatycznie romantyczną Heleną, w którą wcieliła się Aleksandra Grzelak. O rękę rozdartej emocjonalnie Heleny stara się "poziomy w uczuciach", niezbyt wybrance do gustu przypadający Janusz - Krzysztof Pluskota - popierany przez najlepiej wszystko wiedzącą macochę. Pewnego dnia w ogrodzie znajduje śpiącego poetę Ludmira czyli Grzegorza Daukszewicza, któremu chce spłatać figla. Żart jednak wymyka się spod kontroli, a zakończenie jest całkowitym zaskoczeniem.
Spektakl grany przez znakomitych aktorów wystawiany był ponad 100 razy, perfekcja była więc nieunikniona.
Brawo!