KS wyszedł na prowadzenie już w 5. minucie po trafieniu Łukasza Dynela, jednak na tym kutnianie zakończyli strzelanie. Już w 11. minucie bramkę strzelili goście, którzy - jak się później okazało - dopiero się rozkręcali. W 30. minucie, strzelec pierwszej bramki dla Wasilkowa Jakub Jakimiuk trafił po raz drugi - tym razem wykorzystując rzut karny. Gwóźdź do trumny kutnian wbity został w 44. minucie, kiedy to Maciej Kowalczyk wyleciał z boiska w związku z czerwoną kartką. Mimo straty jednego zawodnika KS rozpoczął drugą połowę od kilku szybkich ataków. Spotkanie robiło się coraz bardziej nerwowe (sędzia w całym meczu pokazał łącznie aż dziesięć żółtych kartek - cztery dla gości i 6 dla kutnian). W 54. minucie wydawało się, że mecz rozpocznie się od nowa, gdy po faulu przyjezdnych we własnym polu karnym sędzia pokazał na wapno. Łukasz Dynel trafił jednak w słupek. Sześć minut później szansa na jakikolwiek pozytywny rezultat zmalała prawie do zera, gdy piłkarze KS Wasilków strzelili trzeciego gola. Kropkę nad i postawił zaś w 64. minucie Jakub Jakimiuk, który ustrzelił hat-tricka.
KS Kutno 1 - 4 KS Wasilków
1 - 0 5' Łukasz Dynel
1 - 1 11' Jakub Jakimiuk
1 - 2 30' Jakub Jakimiuk (k)
1 - 3 60' Przemysław Panek
1 - 4 64' Jakub Jakimiuk
KS Kutno: Szelong – Sadziński, Wielgus, Kowalczyk, Matysiak, Kralkowski, Dąbrowski (Świątkiewicz), Kacela, Szczytniewski, Dynel, Szczepański (Klepacki).
- O dzisiejszej porażce zadecydowały proste błędy, które goście skrzętnie wykorzystali, no i brak skuteczności. Bo jeśli drużyna stwarza sobie 11-12 stuprocentowych sytuacji, których nie wykorzystuje, nie strzela karnego, to będzie ciężko wygrać mecz - podsumowuje mecz trener Dominik Tomczak.
Być może przydałby się więc jakiś wstrząs w szatni?
- Nie ma co wstrząsać szatnią, bo w cudzysłowie nie ma kim. Na poniedziałkowy trening wyszło 10 zawodników, wczoraj na treningu przedmeczowym było 14, w tym bramkarz. Nasze kłopoty kadrowe są dosyć istotne i poważne. Jeżeli porównamy skład personalny, to porównując pierwszą kolejkę ligową a dzisiejszą, z podstawowego składu brakuje aż sześciu ludzi. Na tym poziomie rozgrywkowym jest to bardzo widoczna różnica, która ostatnio właśnie przekłada się na nasze wyniki - dodaje Tomczak. - Jesteśmy beniaminkiem, więc to, że jesteśmy na 10 czy 11 miejscu w ligowej tabeli, to przed sezonem wszyscy by bili brawo. Niestety ostatnio zabrakło nam kilku czynników i z czołowej drużyny zjechaliśmy w środek tabeli. Nadal jednak uważam, że stać nas na walkę o czołową ósemkę, ale co będzie dalej, to zweryfikuje życie. Dziękujemy kibicom, że z nami są, przychodzą i kibicują nam zza ogrodzenia. My możemy tylko przeprosić, że w ostatnich meczach zawodzimy. Jeżeli chodzi o krytykę, to zdaję sobie jako trener sprawę z tego, że będzie ona duża. Trzeba jednak pamiętać, że czasami oczekiwania wobec drużyny mogą być za duże. Po kilku kolejkach kibice widzieli nas już w II lidze, a patrzmy na to, że jesteśmy beniaminkiem i jednym z najbiedniejszych klubów w lidze, więc i tak robimy robotę ponad program.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.