Jak twierdzi, problemem są uczestnicy nocnych imprez suto zakrapianych alkoholem. Libacje odbywają się w parku niedaleko ul Kościuszki, tuż obok podwórka mężczyzny.
– Normalni ludzie w nocy śpią, a w dzień pracują. Tutaj proporcje jakby się odwróciły. W nocy imprezują do białego rana, po czym dochodzą do siebie przez cały dzień – mówi pan Marek.
Według niego, ból głowy i przeogromny kac, skutki nocnych wojaży, sprawiają, że zmęczeni imprezowicze chcą w ciągu dnia nieco odespać. W tym mają im przeszkadzać hałasujące ptaki.
– Przecież cisza nocna obowiązuje od 22 do 6 rano, a nie w środku dnia. Nie rozumiem, dlaczego ludzie robią mi problemy z powodu mojej hodowli. Na noc ptactwo jest w zamknięciu, więc nikomu nie przeszkadza w śnie. Czemu tych ludzi nie irytują szczekające psy? – pyta ironicznie pan Marek.
Jak mówi, z powodu obecności jego hodowli dochodziło do różnych, czasem niebezpiecznych sytuacji. Zdarzało się, że sąsiedzi przychodzili z pretensjami. O ile rozmowa nie jest niczym bulwersującym, o tyle straszenie i rzucanie kamieni w Bogu ducha winne perliczki już zdecydowanie tak.
Mężczyzna nie zamierza pozbywać się swojej hodowli. Mówi, że zna swoje prawa i zamierza z nich w pełni korzystać.