Sobota, późny wieczór. Kutnowscy policjanci otrzymują zgłoszenie o dwóch bezdomnych, którzy przebywają na klatce schodowej w jednym z bloków przy ulicy Kochanowskiego. Mundurowi chcieli odwieźć mężczyzn do noclegowni, jednak tutaj pojawiły się problemy.
- Policjanci usłyszeli w ośrodku, że pijani mężczyźni nie zostaną przyjęci do placówki. Nie mogliśmy zostawić ich na pastwę losu i trafili do naszej komendy - mówi Edyta Machnik z kutnowskiej policji. - Mężczyźni mieli odpowiedni 1,2 i 1,3 promila alkoholu w organizmie. Byli jednak komunikatywni i nie sprawiali żadnych kłopotów. Chcieli tylko, żeby ktoś im pomógł - dodaje.
Bezdomni mają wielki żal, że nie zostali przyjęci do noclegowni, mimo apelów premiera Donalda Tuska związanych ze zniesieniem rygoru, w myśl którego do noclegowni nie wpuszcza się osób pijanych.
- Nie wypiliśmy dużo i nie robiliśmy żadnych problemów. Mimo to, w noclegowni potraktowano nas jak śmieci - żali się Piotr Sodulski, jeden z kloszardów. - Spędziliśmy noc na "dołku" i teraz musimy zapłacić po 150 złotych, skąd mamy wziąć tyle kasy, skoro nigdzie nie pracujemy? - pyta Schmidt.
Inaczej sprawę widzi kierownik noclegowni Sylwester Lelewski, którego zdaniem bezdomni... kłamią.
- Podczas obecnych mrozów wpuszczamy do budynku nawet osoby, które są pod wpływem alkoholu. Dostają miejsce na materacu i mogą ogrzać się przy kaloryferze. Tak samo było w przypadku tych panów. Nie wiem, co uderzyło im do głowy, że wymyślają takie historie i mnie oczerniają - mówi S. Lelewski.