3 tys. grzywny, zwrot kosztów sądowych na rzecz oskarżycieli (po 1680 zł dla ośmiu osób i 1700 zł dla trzech osób) i koszty sądowe - 2850 zł - to kara, którą wymierzył sąd wobec byłej dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy.
Sędzia Sylwester Przygodziński uznał, że wina oskarżonej, choć w jego ocenie była, to nie stanowiła wystarczającej przesłanki do tego, by pozbawić Danutę R. wolności.
Jak to motywował? Konfliktem pomiędzy oskarżoną a związkowcami. Przypomniał pismo do starosty, a także manifestację z kukłą Danuty R. i taczkami, którą zorganizowała Solidarność.
- Wszyscy pokrzywdzeni byli członkami NSZZ Solidarność. Między dyrekcją a organizacją tlił się konflikt i to wieloletni. Nie są znane przypadku, by zwalniani byli członkowie drugiej organizacji związkowej, funkcjonującej przy PUP. Pani Danuta R. twierdziła, że przy zwalnianiu tych osób nie kierowała się ich przynależnością związkową, twierdziła, że nawet o niej nie wiedziała. Jednocześnie składała obszerne wyjaśnienia o nieprawidłośwościach w postępowaniu osób z NSZZ Solidarność. Szerokie opowiadanie o tych okolicznościach wskazuje, że miały one istotne dla oskarżonej znaczenie przy zwalnianiu. Popiera to tezę, że kierowała się rewanżem przy zwalnianiu tych osób - motywował sędzia.
11 oskarżycieli nie było zadowolonych z wymiaru kary, określiło ją jako "symboliczną". Będą się ubiegać o pisemne uzasadnienie wyroku i niewykluczone, że wniosą apelację. Dzisiaj wspierał ich m.in. Waldemar Krenc, szef łódzkiej Solidarności.
- Niestety zdążyłem już przyzwyczaić się do tego, że do sądu przychodzę po wyrok a nie po sprawiedliwość. Manifestacja była końcowym etapem naszego niezadowolenia, następstwem działań byłej pani dyrektor. W mojej ocenie podstawową karą dla takiej osoby powinien być zakaz sprawowania podobnych funkcji - mówił w rozmowie z dziennikarzami.
O częściowej satysfakcji z wyroku mówiła również Jadwiga Piaszczyńska, szefowa Solidarności w PUP.
- Jako związkowcy byliśmy dyskryminowani. W całym konflikcie nasze działania nie były wymierzone przeciwko konkretnym osobom a ich działaniom. To co przez 4 lata działo się w Powiatowym Urzędzie Pracy, kosztowało nas wiele zdrowia. Powtórzę za Waldemarem Krenzem. Szkoda, że do sądu przyszłam po wyrok a nie po sprawiedliwość - skwitowała.