- Sąd Najwyższy w Izbie Dyscyplinarnej jako sąd I instancji 3 września br. rozpatrywał wniosek zastępcy rzecznika dyscyplinarnego przy Prokuratorze Generalnym dla warszawskiego okręgu regionalnego o ukaranie – podaje prawo.pl
Portal dodaje, że rozprawa toczyła się przy udziale dwóch sędziów i jednego ławnika. Rozpoczęto ja od rozpatrzenia wniosków formalnych
- o zwolnienie obrońcy z urzędu
- o odroczenie rozprawy
- o powołanie dwóch biegłych psychiatrów
Sąd nie wyraził zgody na pierwsze z dwóch wniosków, natomiast zarządził, by zwrócić się do lekarzy psychiatrów, którzy od trzech lat leczą prokuratora E., o udostępnienie dokumentacji medycznej.
- W czasie rozprawy obwiniony prokurator Sławomir E. wyjaśniał, że nie może zaznajomić się z aktami z powodu stanu psychicznego. Dodał, że przymusowo przebywał w szpitalu psychiatrycznym na oddziale zamkniętym. Ponadto jego stan wynika z depresji spowodowanej utartą pracy oraz rozstaniem z żoną. Z tym, że ze szpitala zwolnił się sam po jednej spędzonej dobie, gdyż przebywał na 20-osobowej sali, gdzie pacjenci ukradli mu zegarek i okulary – czytamy na prawo.pl (KLIK).
Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Małgorzata Ziółkowska-Siewczyk nie zdołała przedstawić zarzutów, nie przesłuchano też powołanych trzech świadków. Rozprawę odroczono nie podając kolejnego terminu.
Przypomnijmy, że problemy Sławomira E. rozpoczęły się od wydarzeń, o których informowaliśmy jako pierwsi w maju 2017 roku. Z informacji, które wówczas do nas docierały wynikało, że na jednym z łódzkich osiedli E. miał wdać się w szamotaninę. Jak udało nam się wówczas nieoficjalnie ustalić, były prokurator rejonowy miał uderzyć – prawdopodobnie w nogi – jednego z policjantów z VII komisariatu policji w Łodzi.
Sytuacja zaczęła się od tego, że Sławomir E. na jednym z łódzkich osiedli zakłócał spokój i "dobijał" się do jednego z mieszkań. Zaniepokojeni lokatorzy wezwali policję. E. miał być kompletnie pijany, prawdopodobnie miał zakrwawioną twarz.
Oprócz uderzenia mundurowego miał także grozić policjantom, twierdzić, że "wszystkich ich wyp... z roboty". Miał także kierować groźby w stronę ratowników medycznych. Po tej sytuacji trafił na izbę wytrzeźwień. Kilka dni po tych wydarzeniach podjęto decyzję o jego zawieszeniu i wszczęciu przeciwko niemu postępowania służbowego.
Zupełnie inny pogląd na całą sprawę miał sam Sławomir E., który krótko po całej sprawie przedstawił nam swój punkt widzenia. Stwierdził wtedy, że to on był ofiarą – został pobity i okradziony, co zgłosił policji jako rozbój.