Pomysł utworzenia Jadłodzielni wydawał się strzałem w dziesiątkę. Projekt autorstwa Marcina Ciesielskiego spotkał się z aprobatą kutnian i znalazł wśród zwycięskich projektów budżetu obywatelskiego za 2018 rok. Oficjalne otwarcie przy ul. Bema 3 odbyło się 4 listopada, a przybyli goście, z wiceprezydentem Zbigniewem Wdowiakiem na czele, z optymizmem spoglądali na przyszłość nowo otwartego punktu. Pisaliśmy o tym tutaj - KLIK.
Jadłdodzielnia, otwarta codziennie w godzinach 7-15, miała być kamieniem milowym w walce z marnowaniem żywności, z której nadmiaru mają szansę skorzystać osoby potrzebujące. Jeszcze w dniu otwarcia punktu, lodówki oraz regały z półkami na żywność uginały się pod ciężarem dobrodziejstw. Niestety, dziś próżno ich tam szukać, lodówki zieją pustkami, a na regałąch znajdziemy jedynie zupki. A te, jak słyszymy, nie konweniują podniebień potrzebujących. Pozostałe artykuły, które trafiają do zasobów Jadłodzielni, równie szybko z nich znikają.
- Mamy umowę z Kauflandem, raz, dwa razy w tygodniu otrzymujemy z marketu 5-10 kg żywności, jak chleb, makarony, jogurty. Ale jeszcze tego samego dnia te produkty znikają. Dostajemy też zupki, ale mało kto chce je jeszcze brać. Ludzie przychodzą i pytają się: "Panie, znowu zupa? A gdzie kasza?". Ale co my możemy zrobić, skoro nikt nie przynosi jedzenia? Miejmy nadzieję, że wszystko się jeszcze rozkręci i półki znowu będą pełne - słyszymy w Stowarzyszeniu Bank Żywności Kutno.
Z czego wynika obecne niepowodzenie projektu? Często, jako powód, wskazuje się na lokalizację Jadłodzielni. Przypomnijmy, że pierwotnie miała ona stanąć w okolicach Centrum Seniora lub Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Dodatkowym problemem może być nieprzestrzeganie przez korzystających z punktu, obowiązujących reguł. Te mówią, że każdy może wziąć tylko po jednym z produktów, jak się dowiadujemy, wielu ma tę zasadę w głębokim poważaniu.
Czy obecny stan rzeczy to tylko chwilowy zastój, czy impas, któremu będzie trzeba zaradzić relokacją punktu?