Marcin Wójcik: Jak jeden dzień i jedna noc. Faktycznie, szybko zleciało. To było miłe dziesięć lat.
P.H.: Cezary Żak stwierdził w wywiadzie, że trudniej jest rozbawić widza, niż go wzruszyć. Jak myślicie?
Marcin: Nigdy nie próbowaliśmy wzruszać, więc trudno nam powiedzieć. Waldek raz się wzruszył, przysiadł i zaczął płakać, ale nie wiem, o co dokładnie chodziło. Powiedział też, że był raz na działce i zachował się jak Kopernik, bo wzruszył ziemię. Jeśli Cezary Żak tak stwierdził, to wie, co mówi, w końcu jest aktorem. Nam rozbawianie przychodzi jednak łatwiej, może dlatego, że nie jesteśmy aktorami.
P.H.: Czy kabaret może jeszcze wzruszać, jak dawniej? Fortepian, solista w garniturze, refleksyjne piosenki?
Marcin: Myślę, że tak. Początkowa forma naszego kabaretu była właśnie taka.Bbyły piosenki, był pianista. Odeszliśmy jednak na rzecz humoru sprośnego i wulgarnego, ku uciesze publiczności oczywiście, aby bawić gawiedź. Natomiast ja byłem na paru występach kabaretowych w ubiegłym roku, na których się wzruszyłem. To nie jest nasza specjalizacja, ale nie ukrywam, że chciałbym kiedyś wykonać taki numer, by ludzie się zastanowili, może nawet trochę popłakali. Żeby posiedzieli i nabyli trochę refleksji. To może być piosenka, że ktoś ma krótszą nogę i źle mu z tym, dołóżcie mu do koturna...
P.H.: Jak zabawialiście kumpli i koleżanki za czasów szkolnych?
Marcin: Robiło się różne głupie rzeczy, ale nie pamiętam jakichś spektakularnych rzeczy. Nie miałem popisowego numeru, jak pokazywanie wywiniętych powiek i tak dalej. Byłem młodym, kulturalnym mężczyzną. Interesowało mnie wykształcenie, nauka, sport, a nie uganianie się za dziewczynami.
P.H.: Z czego waszym zdaniem nie powinno się śmiać?
Marcin: My jesteśmy narodem, który uwielbia takie stwierdzenia, z czego nie wolno, z czego nie wypada się śmiać. Ale jak siądziemy przy stole na imieninach u cioci, wypijemy trochę alkoholu, to pojawiają się żarty ze wszystkiego. Takie, których najwybitniejsi kabareciarze nie odważyliby się zaprezentować. Uważamy, że żarty nie mogą nikogo urazić. Jeżeli ktoś przychodzi na nasz występ i czuje się urażony, to nie zna się na kabarecie. To pytanie pojawia się już któryś raz w wywiadzie. Ja zawsze odpowiadam, że nie wyobrażam sobie zrobienia skeczu o pedofilii.
Michał: Wiadomo, że granica dobrego smaku cały czas się przesuwa, ale są rzeczy, których nie powinno się poruszać na scenie. Ale poza sceną można.
P.H.: Kilka słów o waszych kabaretowych autorytetach...
Marcin: Nie mamy autorytetów kabaretowych. Są kabarety, które cenimy za to, co osiągnęły, na pewno Kabaret Moralnego Niepokoju, Kabaret Mumio. Nie zapomnimy o Kabarecie Tey i Potem, oglądaliśmy je jeszcze zanim zostaliśmy kabaracierzami. Nie uważamy ich jednak za autorytety, chcemy stworzyć własny kabaret, nie patrząc na to, co zrobił Zenon Laskowik, Bohdan Smoleń czy Jan Pietrzak.
P.H.: Jakie było najzabawniejsze pytanie zadane przez dziennikarza?
Michał: Chyba właśnie to jest takie (śmiech).
Marcin: Niedawno dziennikarz powiedział, że wiele kabaretów wydaje płyty DVD i zapytał, kiedy my w końcu jakąś nagramy. A my przecież byliśmy pierwszym kabaretem, który wydał DVD i ona bardzo dobrze się sprzedawała. oprócz tego pojawiały się różne pytania, na przykład czy wolimy duże, czy małe piersi albo kto zabił Kennedy'ego. Oczywiście odpowiadamy zgodnie z prawdą. Waldek, kto zabił Kennedy'ego?
Waldemar Wilkołek: Gdybym ci to powiedział, musiałbym cię zabić (śmiech).
P.H.: Dziękuję za rozmowię i powodzenia w dalszej karierze scenicznej.