Historyczne odkrycie pod Kutnem! Brat polskiego noblisty...

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Zwykła przechadzka cmentarzem, która, w skali naszego regionu, zakończyła się naprawdę wyjątkowym odkryciem. Historyk z Żychlina wraz z żoną na cmentarzu w Bedlnie odkryli nagrobek polskiego patrioty, który na początku XX wieku pracował w okolicach Kutna, a prywatnie był… bardzo bliską rodziną polskiego noblisty, Władysława Reymonta, będącego także patronem znajdującej się nieopodal szkoły.

Pozornie to, mówiąc kolokwialnie, zapomniany przez ludzi i Boga nagrobek, jakich na każdym cmentarzu mamy setki. Stara płyta, zarośnięta mchem, brudna do tego stopnia, że trudno było odczytać znajdujące się na niej słowa. Nagrobek przyciągnął jednak uwagę pana Henryka, założyciela strony zychlin-historia.com.pl.

Załatwił pracę późniejszemu nobliście?

- To betonowa płyta leżąca bezładnie w centrum cmentarza. Po odkurzeniu jej z piachu i mchu ukazał się napis - „Nadzorca Drogowy St. Pniewo”. Żył lat 52 i zmarł w 1920 roku. To było to, czego szukałem. Gdy spojrzałem na nazwisko, czytałem je kilka razy z ogromnym zdumieniem. Literka po literce… - mówi pan Henryk.

Roman Rejment. Dla przeciętnego człowieka to personalia nie mówiące absolutnie nic. Okazuje się jednak, że pod tym nazwiskiem kryje się wyjątkowa historia wyjątkowego człowieka, brata stryjecznego Władysława Reymonta. Historyk zaczął badać życiorys Rejmenta.

- Pierwszy noblista Niepodległej Polski – Władysław Stanisław Rejment, zmienił nazwisko na Reymont. Roman Rejment i Władysław Reymont to bracia stryjeczni. Ich ojcowie, Jgnacy i Józef to rodzeni bracia. Mieli wspólnych dziadków, Gertrudę i Walentego – mówi historyk.

Roman i Władysław byli w podobnym wieku. Roman całe życie pracował na kolei, piął się po szczeblach kariery, aż w końcu powierzono mu posadę nadzorcy drogowego w Pniewie (dziś Żychlin).

- Jego brat stryjeczny, późniejszy noblista, dwukrotnie pracował na kolei, zajmując tylko najniższe stanowiska. Pracę, o której nie marzył, zawdzięczał ojcu i rodzinie. Z zachowanych pamiętników i listów Władysława Reymonta, trudno dziś odpowiedzieć na pytanie, komu ją zawdzięczał. Czy był to jego brat stryjeczny pochowany w Bedlnie? Na to pytanie odpowiedzi nie ma – mówi historyk.

Nieznana historia zapomnianej osoby

Roman Rejment urodził się w 1868 roku. W 1894 roku poślubił Mieczysławę Strauss. Jak mówi nam historyk z Żychlina, Rejment był patriotą.

- W tygodniku „Tydzień” wydawanym w Piotrkowie Trybunalskim w lipcu 1897 r. jego nazwisko widnieje w spisie darczyńców i ofiarodawców na budowę pomnika Adama Mickiewicza w Warszawie. Roman Rejment, nadzorca drogowy Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, ofiarował 1 rubel srebrny – mówi historyk.

Miał także syna, Ryszarda. Ten, mając 49 lat, w roku 1944, został aresztowany przez niemieckie Gestapo i osadzony w Pawiaku. Od tamtej pory ślad po nim zaginął.

- W 1947 w Monitorze Polskim ukazało ogłoszenie o poszukiwaniu go przez żonę Mariannę. Syn Romana, nadzorcy kolejowego ze stacji Pniewo, nie odnalazł się do dziś – dodaje autor strony zychlin-historia.com.pl

- Tak oto planowana wycieczka na cmentarz w Bedlnie, zaowocowała odkryciem ciekawostki z historii stacji Pniewo, poznaniem ciekawego życiorysu Romana Rejmenta, który okazał się bratem stryjecznym Władysława Reymonta (Rejment). Czy ta historia spodoba się dzieciom i dyrekcji szkoły podstawowej w Bedlnie im. Władysława Reymonta, to się dopiero okaże. Dziś nie wiedzą o niej nic – mówi pan Henryk.

Nie tylko historyk, ale także ludzie obecni na cmentarzu, wyraźnie zdziwieni historią opowiadaną przez pana Henryka, są zdania, że o to miejsce i o nagrobek Rejmenta ktoś powinien zadbać.

- Tyle razy tędy przechodziłem, widziałem napis na płycie „nadzorca drogowy”, ale nie spodziewałem się, że za tą płytą kryją się takie historie. Ktoś o to miejsce powinien zadbać – twierdzi mieszkaniec Bedlna, który wspólnie z nami słucha opowieści pana Henryka.

- Wystarczy tę płytę postawić, może przeprowadzić lekką renowację. Koszt na pewno nie byłby duży, a ta osoba zasługuje na to, żeby o niej pamiętać – kończy pan Henryk.

Panu Henrykowi dziękujemy za podzielenie się z nami zebranymi przez siebie materiałami.

Do tematu wkrótce wrócimy.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE