W dniach 12, 13 i 14 maja przypadają imieniny Pankracego, Serwacego i Bonifacego. Następnego dnia — 15 maja — swoje święto obchodzi Zofia. Te daty w polskim kalendarzu ludowym funkcjonują jako ostrzeżenie przed późnowiosennymi przymrozkami. I słusznie. W tym roku Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) wydał szereg alertów dotyczących potencjalnych spadków temperatur, które mogą dotknąć nie tylko północ i wschód kraju, ale również zachodnie i południowe regiony Polski. To właśnie tam, gdzie uprawy są najbardziej rozwinięte, mogą wystąpić największe szkody.
Według prognoz IMGW, temperatura przy gruncie może spaść lokalnie nawet do -5, a w ekstremalnych przypadkach do -8 stopni Celsjusza. Na wysokości dwóch metrów nad ziemią słupki rtęci mogą pokazać od -3 do -5 stopni. Są to warunki krytyczne dla wielu gatunków owoców i warzyw, zwłaszcza tych, które wchodzą w okres kwitnienia lub zostały właśnie wysadzone do gruntu.
Uderzenie w roślinność i portfele
Tegoroczne przymrozki są o tyle niebezpieczne, że występują równolegle z suszą. Długotrwały brak opadów sprawia, że gleba nie tylko traci wilgotność, ale też utrudnia rozwój systemów korzeniowych roślin. Osłabione rośliny są bardziej podatne na mróz i choroby. Susza, zamiast dać roślinom ochronną warstwę wilgoci, tylko potęguje skutki chłodów.
W tej sytuacji nawet doświadczeni sadownicy nie są w stanie zapobiec wszystkim stratom. Wielu z nich zainwestowało już środki w sadzonki, nawozy i systemy ochrony roślin. Jednak bez odpowiednich warunków pogodowych, ich wysiłek może nie przynieść oczekiwanych efektów. Dla konsumentów oznacza to mniej dostępnych owoców i warzyw, a co za tym idzie — wyższe ceny.
Importowane czereśnie za setki złotych
Pierwszym symbolem tegorocznej drożyzny są czereśnie. Te słodkie owoce, które zwykle pojawiają się na stołach pod koniec maja i w czerwcu, już teraz są dostępne — jednak tylko w wersji importowanej. Pierwsze partie czereśni trafiły na polski rynek w marcu. Pochodzą z Hiszpanii i były uprawiane pod osłonami, co znacząco wpływa na ich cenę. Za 1 kilogram tych owoców trzeba zapłacić od 80 do 90 euro, czyli równowartość około 338–381 zł.
Na rynku hurtowym w Broniszach importowane czereśnie wyceniono na 85–100 zł za kilogram. Ale to nic w porównaniu z cenami detalicznymi. Jak informuje „Fakt”, w sklepach za kilogram tych owoców trzeba zapłacić nawet 150 zł. To poziom cen, który dla wielu konsumentów oznacza rezygnację z zakupu.
Polskie czereśnie również będą drogie
Nadzieja na tańsze, krajowe owoce może okazać się złudna. Tegoroczne przymrozki mogą znacząco ograniczyć wielkość zbiorów. Sadownicy szacują, że ceny polskich czereśni wzrosną w tym sezonie o ponad 60 procent w porównaniu do roku poprzedniego. To oznacza, że nawet krajowy produkt może być w tym roku równie drogi co jego importowany odpowiednik.
Dla porównania — 28 czerwca 2024 roku hurtowe ceny czereśni na rynku w Broniszach wynosiły od 6 do 18 zł za kilogram. W tym roku prognozuje się, że ceny osiągną znacznie wyższy poziom. Skala strat i niepewność zbiorów sprawiają, że producenci nie są w stanie obniżyć cen, a rynek reaguje na te sygnały błyskawicznie.
Susza pogłębia problem
Niska wilgotność gleby przyczynia się nie tylko do zmniejszenia plonów, ale również do pogorszenia jakości owoców i warzyw. Susza sprawia, że rośliny wolniej rosną, mają mniej liści i słabiej kwitną. Ponadto stają się bardziej podatne na ataki szkodników, które — w warunkach zmniejszonej odporności roślin — potrafią spustoszyć całe plantacje.
Rolnicy próbują przeciwdziałać skutkom suszy poprzez nawadnianie upraw. Jednak to rozwiązanie jest nie tylko kosztowne, ale też ograniczone dostępnością wody. W niektórych regionach już teraz notuje się deficyty wody, co może prowadzić do lokalnych ograniczeń w korzystaniu z zasobów wodnych.
Nie tylko czereśnie
Czereśnie to tylko wierzchołek góry lodowej. Przymrozki mogą zaszkodzić również takim roślinom jak truskawki, maliny, jabłka, pomidory, ogórki czy sałaty. Są to owoce i warzywa szczególnie wrażliwe na skoki temperatur i brak opadów. Spadek plonów oznacza nie tylko wyższe ceny, ale też mniejszą dostępność produktów sezonowych.
Warto zaznaczyć, że nawet jeśli nie wszystkie uprawy ulegną zniszczeniu, to sama perspektywa strat skłania hurtowników do podnoszenia cen już teraz. Działa tu mechanizm rynkowy — ograniczona podaż przy wysokim popycie zawsze oznacza drożyznę.
Trudne wybory konsumentów
W poprzednich latach konsumenci, widząc wysokie ceny niektórych produktów, wybierali tańsze alternatywy. W tym sezonie może to być trudne. Zjawiska pogodowe dotknęły bowiem szerokie spektrum upraw. Nawet jabłka — uznawane za stabilne cenowo — mogą być w tym roku droższe.
Rosnąca inflacja, drożyzna w innych sektorach życia i ogólna niepewność ekonomiczna sprawiają, że zakupy owoców i warzyw mogą stać się dla wielu rodzin poważnym wyzwaniem. Produkty sezonowe, które dotąd były podstawą wiosennej i letniej diety, w 2025 roku mogą znaleźć się poza zasięgiem przeciętnego konsumenta.
Komentarze (0)