Na wstępie warto przypomnieć wydarzenia poprzedzające wybuch powstania. Nadzieje wśród Polaków na odzyskanie wolności rozbudziła klęska Rosji w wojnie krymskiej. Osłabiony carat musiał pójść na pewne ustępstwa wobec naszych przodków, głównie chodziło o samorządy i edukację. Polacy domagali się jednak coraz więcej swobód. Kilka lat przed wybuchem powstania na ziemiach polskich ożywił się ruch patriotyczny, wyrażający się głównie poprzez manifestacje.
Ruch ten związany był zwłaszcza z wydarzeniami warszawskimi z lutego 1861 r. W czasie manifestacji padli tam pierwsi patrioci, a ich pogrzeb stał się początkiem żałoby narodowej oraz nabożeństw za poległych odprawianych w całym kraju.
Do patriotycznych demonstracji dochodziło także na ziemi kutnowskiej, co relacjonuje kutnowski historyk, Piotr Stasiak. Zachowały się dokumenty świadczące o tym, że w kościołach w Krośniewicach, Kutnie i Oporowie śpiewano zakazaną wówczas pieśń "Boże, coś Polskę". Władze carskie skwapliwie odnotowywały takie incydenty.
W Kutnie, tuż przed wybuchem powstania, zatrzymał się Tymczasowy Rząd Narodowy, który opuścił Warszawę by uniknąć aresztowań. Do naszego miasta przyjechali późną nocą. Zatrzymali się w hotelu Staropolskim (dzisiaj ten budynek znajduje się na rogu ulic Sienkiewicza i Narutowicza). Następnego dnia miejscowy naczelnik powstania, z uwagi na bezpieczeństwo, rozlokował członków rządu w różnych punktach miasta. Właśnie z tego powodu czasami mówi się, że Kutno w pierwszych godzinach powstania było nieformalną stolicą.
Czy w Kutnie podejmowano jakieś decyzje mające bezpośredni związek z niepodległościowym zrywem? Tak. W naszym mieście zapadła decyzja o wysłaniu kuriera do Paryża, by skontaktować się z dyktatorem Powstania Styczniowego, Ludwikiem Mierosławskim.
Kutnianie próbowali zdobyć rosyjskie koszary, które znajdowały się w naszym mieście. Brak sukcesu spowodował, że rząd po trzech dniach wyjechał z miasta w kierunku Łęczycy.
- Nie zdążono na czas z przygotowaniem akcji zbrojnej. Z powodu niepowodzenia akcji powstańczej w Kutnie oraz w Płocku, gdzie zamierzano ogłosić oficjalnie istnienie Rządu, 27 stycznia Oskar Aweyde, Jan Majkowski, Józef Janowski, ks. Karol Mikoszewski oraz Juliusz i Eugeniusz Kesselerowie opuścili Kutno – pisze w swoim artykule historyk, Piotr Stasiak.
Ponownie członkowie rządu pojawili się w naszym mieście po niecałym miesiącu. Oczekiwali tu na przyjazd dyktatora powstania do Kutna.
W tym czasie w lasach formowały się oddziały zbrojne, dochodziło do potyczek z Rosjanami. Teren powiatu kutnowskiego był najdalej na zachód wysuniętym rejonem działań zbrojnych. Nasz region nie leżał w głównym teatrze walk, jednak również tu miały miejscy istotne wydarzenia.
Wśród najważniejszych trzeba wymienić akcje będące swoistym novum w działaniach zbrojnych, związane z atakami i sabotażem na kolei. Takie wydarzenia miały miejsce zwłaszcza w Kutnie i w okolicach Ostrów. W pobliżu Kutna, Oporowa i Krośniewic stoczono od lipca do września kilka starć z wojskami rosyjskimi. Szczególnie wyróżniały się w tych starciach oddziały – tzw. „partie” dowodzone przez mjr. Roberta Skowrońskiego, gen. Edmunda Taczanowskiego, płk. Edmunda Syrewicza, por. Konstantego Sokołowskiego czy Stanisława Szumlańskiego
Z kolei Żychlin był miejscem jednej z nielicznych w tym powstaniu udanych potyczek. Powstańcza partia, licząca około 500 piechurów i 150 kawalerzystów, weszła do miasta. Rosjanie chcieli je odbić, z Kutna przysłano pluton żołnierzy, który jednak został odparty. Kolejny oddział był już silniejszy, w efekcie powstańcy zostali z Żychlina wyparci. Duże starcie zostało też stoczone w rejonie stacji PKP w Pniewie.
Latem 1863 roku w potyczce pod Śleszynem zginęło dwóch powstańczych oficerów. Byli to Władysław Orłowski i Tadeusz Góra, którzy w lesie pomiędzy Żychlinem a Śleszynem zostali napadnięci przez kozaków i zabici.
- Zwłoki przewieziono do dworu w Śleszynie. Ludność miejscowa zawiadomiła rodziny zabitych, które przybyły na drugi dzień i prosiły carskiego oficera o godny pochówek. Oficer wyraził zgodę pod warunkiem, że pogrzeb odbędzie się bez żadnych uroczystości i będą go patrolować kozacy. 5 lipca wystawiono zwłoki oficerów w miejscowym kościele. Matka i siostra prosiły oficera o otwarcie trumny, a gdy to zrobiono, na pamiątkę odcięły po 1 guziku od munduru. Obu oficerów pochowano na cmentarzu Śleszynie. Na ich pogrzeb przybyło dwóch powstańców w chłopskim przebraniu – pisze Piotr Stasiak.
Doszło także do potyczki między powstańcami a wojskami zaborcy w okolicach wsi Drzewoszki niedaleko Dobrzelina. Nie było zabitych, a powstańcy po krótkiej wymianie ognia opuścili pole walki i udali się do wsi Oporówek.
- Na terenie Żychlina doszło przynajmniej do jeszcze jednego incydentu powstańczego. Jesienią 1863 r. na ul. Narutowicza czterech powstańców ścigało dwóch kozaków. Jednemu z kozaków spadła czapka, którą drugi w pełnym galopie podniósł bagnetem. Uciekający skręcili najpierw w ul. Zdrojową, a następnie poprzez Rynek z powrotem wjechali w ul. Narutowicza i tu doszło do starcia. Jeden z kozaków zginął, a powstaniec został ciężko ranny. Zabitego kozaka ukryto pod mostem, a rannego powstańca umieszczono w cukrowni. Zwłoki kozaka odkryto dopiero po kilku dniach – relacjonuje P. Stasiak.
Warto także wspomnieć o Stefanie Cieleckim, właścicielu majątku w Sójkach. Walczył on w oddziale „żuawów śmierci” w okolicach Przasnysza. Z kolei jego brat, Władysław, służył w oddziałach powstańczej żandarmerii. Jej zadaniem było ściganie i karanie kolaborantów. Takie zdarzenia miały miejsce w okresie lata i jesieni 1863 r. Ostrowach, Kaczkowiźnie oraz na terenie gminy Żychlin.
Tekst powstał na podstawie publikacji Piotra Stasiaka „Powstanie Styczniowe na ziemi kutnowskiej – Żychlin 1863 r.” oraz archiwalnego artykułu z „Gazety Lokalnej Kutna i Regionu”.