"Należy doskonalić się z radością", czyli podwieczorek z Danutą Błażejczyk

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Dziś w Centrum Teatru Muzyki i Tańca odbyło się ostatnie spotkanie z cyklu „Podwieczorek z…”. Gościem Leszka Bonara była piosenkarka, Danuta Błażejczyk. Artystka przygodę z muzyką rozpoczęła w 1972 roku. Pierwszą ważną nagrodę zdobyła w roku 1985 na festiwalu w Opolu, kiedy to otrzymała Nagrodę Specjalną Jury za indywidualność artystyczną.

Wypełniona sala CTMIT wysłuchała największych hitów artystki. Oprócz tego w rozmowie z Leszkiem Bonarem opowiedziała o swoich początkach z muzyką.

- Zawsze miałam donośny głos. Z perspektywy czasu jest to zabawne, ale początkowo moi rodzice się tym martwili, chodzili ze mną od jednego lekarza do drugiego. W końcu któryś uświadomił ich, że tak już musi być, że wszystko jest w porządku, że mam taką a nie inną barwę głosu i nie ma powodów do zmartwień – mówiła Danuta Błażejczyk.

Artystka podkreślała, że praca na estradzie wymaga wielu wyrzeczeń i jeszcze więcej pracy, zwłaszcza nad wspomnianym już głosem. Obecnie tę wiedze stara się przekazywać młodzieży, z którą chętnie dzieli się swoim scenicznym doświadczeniem.

- Sama nie osiągnęłabym nic, gdyby nie moja pani profesor, Alicja Barska-Skrzypińska. Wielu muzyków korzystało z jej pomocy – Kayah, Kasia Kowalska, Edyta Górniak czy Robert Janowski. Każdego piosenkarza uświadamiała, że głos mamy tylko jeden i trzeba o niego należycie dbać – mówiła artystka.

- Przychodząc na świat dostajemy od losu przeróżne talenty. Są to dary niebios, i tylko od nas zależy, jak te dary wykorzystamy. Ja obrałam sobie za cel, by te talenty rozwijać, i jak widać, nadal świetnie się bawię. Ważne by się doskonalić, ale jeszcze ważniejsze, by robić to z radością – mówiła Danuta Błażejczyk.

Podkreślała przy tym, że doskonałym przykładem estradowego temperamentu jest Tina Turner i to nią powinni inspirować się młodzi adepci sztuki wokalnej. Jednocześnie zaznaczyła, że inspiracja nie może równać się naśladownictwu. Dała przy okazji małego prztyczka w nos współczesnym gwiazdom popkultury i producentom popularnych talent show, którzy „produkują” piosenkarzy pozbawionych indywidualności. Wróciła też wspomnieniami do festiwali w Opolu, które wyraźnie zmieniły się na przestrzeni minionych lat.

- Kiedyś jeździliśmy do Opola żeby spotkać kolegów i koleżanki, żeby przekazać publiczności swoje emocje i wspólnie się bawić. To był festiwal przyjaźni. Śpiewaliśmy piosenki, które porywały publikę, ludzie śpiewali razem z nami. Teraz przeważają utwory, które trudno zaśpiewać. Nie chcę jednak tego oceniać, żebyście nie pomyśleli, że się nie zrealizowałam, i teraz szukam powodów żeby się czepiać – mówiła ze śmiechem artystka.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE