- Startowałem w konkursach, potem grałem w So Cool Band, byłem w pierwszej piątce na Mistrzostwach Świata Karaoke w Lahti w 2009, potem śpiewałem w Teatrze Kameralnym w Szczecinie, następnie zacząłem uczyć śpiewać w szkole muzycznej ARTYZ. Napisałem piosenki do spektaklu muzycznego `Wilcze piętno`, gdzie zagrałem główną postać – Sydonię von Borck. Następnie zacząłem luźną współpracę z Filipem Świeżym jako zespół MaoMi.
Jak podkreśla Damian, w życiu bardzo ceni sobie spokój. Stres i adrenalina towarzyszące mu podczas przesłuchań w ciemno do "The voice of Poland" była tego zupełnym przeciwieństwem". Jak ocenia swój występ w tak trudnych warunkach?
- Pomimo całego szumu wokół występu, jestem przede wszystkim skupiony na technicznej stronie śpiewania. Chcę czuć sie zadowolony z tego, co robię i generalnie jestem zadowolony z występu. Są elementy w prezentacji, ktore wyszły mi lepiej niż na próbie, dzięki też wskazówkom wokalistów współpracujących z programem. Są tez takie elementy, ktore posiadają mankamenty przede wszystkim ze względu na stres - tłumaczy Damian Rybicki.
Damian jest wobec siebie krytyczny i lubi podwyższać sobie poprzeczkę. Uważa jednak, że emocje i kontakt z publicznością są ważniejsze od spełniania postawionych sobie wymagań.
- Kiedy śpiewam na scenie, wiem, że robię to dla innych, a nie po to, by spełnić wymagania i wyobrażenia jakie wobec siebie mam. Tu liczy się komunikacja z ludźmi - za pomocą głosu, jego umiejętności prowadzenia, tembru, oraz wrażliwości wykonawcy, która przecież u każdego jest inna, co czyni występ istotnym przeżyciem w życiu odbiorcy.
Czy głos 29-latka zaprowadzi go do kolejnego etapu programu? Trzymamy kciuki!