Sporo miejsca M. Piekarczyk poświęcił dzisiaj książce i jej wartości.
- Mam już chyba z 10 tys. książek i ciągle ich przybywa. 116 książek pożyczył ode mnie poeta Andrzej Pacuła. Nie oddał, ale jeszcze pójdę po nie do niego - opowiadał.
Artysta wspominał również czasy, w których trzeba było mieć układy z paniami pracującymi w księgarniach, by książkę w ogóle kupić.
- Kiedyś mój przyjaciel Maciej Gabryelczyk otrzymał przekaz pieniężny od mamy. Miał sobie kupić nową parę spodni. Podczas jednego z naszych spacerów okazało się, że w księgarni pojawiła się książka z aforyzmami Georga Lichtenberga. Księgarka wyjęła ją spod lady i powiedziała szeptem "odłożyłam dla pana". Było w niej napisane "Kto posiada dwie pary spodni, niech jedną spienięży i kupi tę książkę" - śmiał się M. Piekarczyk, opowiadając tę historię. Nieprzypadkowo więc słowa te rozpoczynają "Zwierzenia kontestatora".
Jak mówił, jego książki to list do jego dzieci i wnuków.
- Kiedyś kiedy zabraknie prądu, moje dzieci lub wnuki zapalą świeczki i będą je czytać.
Podczas spotkania z kutnianami nie zabrakło opowieści o rodzinie - dziadku od strony ojca, który był artystą, pisał książki i szalał z Przybyszewskim po knajpach - takie są legendy przekazywane w rodzinie Piekarczyków. Artysta mówił również o człowieku XXI wieku oraz ulotności chwili, której nie ma sensu utrwalać.
- Kiedyś żona powiedziała mi, bym nagrywał bajki, które opowiadałem mojemu synkowi, który teraz ma 6 lat. Filipek zawsze mówił, o czym mają one być. Na przykład o cegle, która uciekła do ogrodu czy dinozaurach, które zapoznały się z samolotem. To były bajki wyłącznie dla Filipka, a nie dla innych dzieci - mówił Marek Piekarczyk.
Na zakończenie wokalista zaskoczył niemal wszystkich. Pochwalił się swoją mini hodowlą róż i skoro znalazł się w różanym mieście mówił o tym, jak je pielęgnować. Ci, którzy byli i słuchali teraz wiedzą, do czego służy skórka od bananów w procesie pielęgnacji królowej kwiatów.
Na godz. 20 zaplanowano akustyczny koncert artysty w KDK.