Okiem reportera: Jak obcokrajowcy czują się w Kutnie?

Opublikowano:
Autor:

Okiem reportera: Jak obcokrajowcy czują się w Kutnie? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Baseball nie jest już w Kutnie niczym nowym. Od kilku lat w okresie letnim stanowi cel podróży wielu zawodników z różnych krajów Europy, którzy goszczą w mieście. Jakie wrażenia wynoszą ze swojego pobytu w Kutnie? Co czują, przebywając wśród kutnian?

W niedzielę, 20 lipca zakończyły się Mistrzostwa Regionu EMEA w Baseballu. Mieliśmy wówczas okazję dowiedzieć się z pierwszej ręki, jak cudzoziemcy postrzegają polską gościnność, jak spędzają wolny czas i jakie odczuwają w Kutnie braki.

Młodzi Włosi, zapytani o to, jak czują się w Kutnie, często używali tylko jednego słowa: „belissimo”. Według nich Polacy są pomocni i uprzejmi. Zawodnicy czują się więc komfortowo i nie narzekają na brak niezbędnych rzeczy. – Generalnie wszystko jest w porządku – mówią. Podobają im się spacery po ul. Królewskiej i Placu im. Piłsudskiego, a także... dziewczyny. Przyznają też, że chętnie zawitaliby w „środku Europy” w przyszłym roku, lecz niektórzy z nich będą już na to za starzy. – Jestem pewien, że każdy, kto może, ma chęć przyjechać tu jeszcze raz – mówi w rozmowie z nami trener Włochów.

Amerykanie, grający w drużynie niemieckiej, także nie mieli zastrzeżeń co do wsparcia zapewnianego przez organizatorów zawodów. Potwierdzili, że ludzie są przyjaźni i pomocni. Przyznali jednak, że rzadko rozmawiają z Polakami z uwagi na barierę językową. Pomocą dla nich są polscy przewodnicy, tzw. tour guides – uczniowie kutnowskich szkół średnich z dobrą znajomością angielskiego. Okazuje się jednak, że najchętniej spędzają oni czas we własnym gronie, ograniczając się do udzielania obcokrajowcom niezbędnych wskazówek i oprowadzania.

Zagraniczni zawodnicy przez część wolnego czasu korzystają z atrakcji przy budynkach Małej Ligi, część natomiast poświęcają na grupowe wypady „na miasto”. Przewodnicy zaprowadzają ich na lody, pizzę lub do hipermarketu. Zdarzają się także wyjazdy do stolicy. Goście widzieli m.in. Pałac Kultury i Nauki w Warszawie.

Niektórzy gracze zwracają jednak uwagę na... nudę. Twierdzą, że na terenie Małej Ligi poza meczami nie dzieje się nic ciekawego. Co prawda są dwa stoły ping-pongowe, małe boisko do siatkówki i zawieszony kosz, jednak po krótkim czasie nuda dopada większość cudzoziemców. Niemieccy gracze, słysząc o wieczornych koncertach bluesowo-jazzowych w ramach „Lata w mieście” przyznają, że chętnie by na nie przyszli. Niestety, przewodnik drużyny włoskiej Wojciech Kapela informuje: – Jeżeli nawet nie ma bariery językowej, to problemem jest bezpieczeństwo. Odpowiadamy za to i nie chcemy ryzykować – mówi.

Zastępca dyrektora Małej Ligi, Tomasz Malec komentuje: – Jesteśmy tutaj przede wszystkim po to, aby przeprowadzić sam turniej. Od marca intensywnie pracujemy nad jego organizacją. Bez wsparcia z zewnątrz nie jesteśmy już w stanie zapewniać szczególnych rozrywek uczestnikom turnieju – mówi. – Generalnie to polscy przewodnicy starają się organizować wypady w wolnym czasie. Natomiast my sami dbamy raczej o młodsze kategorie wiekowe. W sierpniu zawitają do Kutna zawodnicy w wieku 11-12 lat, planujemy zawody strzeleckie, dzień z darmowymi lodami, być może dmuchane zabawki. Problemem jest natomiast to, że w Kutnie tak naprawdę brakuje atrakcji. W lipcu zresztą zamknięte jest nawet kino – dodaje.

Tomasz Malec tłumaczy także: – Różne drużyny przyjeżdżają z różnym nastawieniem. Niektórzy, jak Holandia czy Włochy bardzo szybko nawiązują kontakt z innymi, sami są bardzo przyjaźni. Wiem natomiast, że wschodnie drużyny trochę izolują się od reszty – komentuje. Faktycznie, zawodnicy z Włoch i Holandii wykazują się entuzjazmem, chwalą sobie kontakty z polskimi przewodnikami. Holenderskie dzieci wybrały się nawet do gostynińskiego basenu, tam jednak zaskoczył ich obowiązek noszenia czepków i... niemiły pracownik obiektu. Gracze opowiadają także o tym, że kiedy spoglądają na Polaków, oni odwzajemniają to dziwnym i zaniepokojonym spojrzeniem. Jednak w momencie nawiązania pierwszego bezpośredniego kontaktu Polacy wykazują się uprzejmością.

Czy polska gościnność wystarcza, by zaspokoić potrzeby obcokrajowców? Nikt nie narzeka na brak uprzejmości ani jakiekolwiek incydenty z udziałem Polaków. Choć w przerwach między meczami i treningami chętnie wzięliby udział w lokalnych wydarzeniach kulturalnych, to jednak przyznają, że większość dnia i tak poświęcają na sprawy sportowe i to właśnie jest dla nich najważniejsze. Kutno natomiast przyzwyczaiło się już do corocznego napływu cudzoziemców i nikogo nie dziwi np. widok osób o innym kolorze skóry.

Piotr Horzycki

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE