Cześć osób uważa, że obecność szczurów to po części wina mieszkańców bloków, którzy nie zdają sobie sprawy z zagrożenia. – Sądzę, że problem tkwi w postępowaniu lokatorów – mówi właściciel jednego ze sklepów na osiedlu Grunwald. – Ludzie trzymają różne rzeczy w piwnicach. Wystarczy że coś zgnije i już problem gotowy. Mało tego, niektórzy dokarmiają koty. Utrzymują je, a one grzebią w koszach na śmieci, roznosząc odpady po osiedlu. Jedzenie wala się po klatkach, bo kot wszystko przyniesie do swojego legowiska. A potem mieszkańcy dziwią się, że szczur biegnie chodnikiem – kwituje.
Według właściciela kutnowskiego Zakładu Dezynsekcji, Dezynfekcji i Deratyzacji, Mariana Matusiaka, atak szczurów na budynki mieszkalne jest zjawiskiem typowym dla okresu jesienno – zimowego. – To normalne, że gryzonie szukają miejsc, gdzie znajdą pożywienie i w którym przezimują. Kierują się instynktem przetrwania, tak jak wszystkie inne zwierzęta – podkreśla. – Niedawno trutki rozstawialiśmy w bloku przy ulicy Olimpijskiej 6 oraz na osiedlu Grunwald – dodaje. Przyznaję, jest to problem, ale obecne możliwości zwalczania gryzoni są znacznie większe, niż kiedyś, dlatego nie ma mowy o panice. Preparaty, które stosujemy do deratyzacji, zapobiegają rozpowszechnianiu się gryzoni w mieście – uspokaja Marian Matusiak.
Administratorzy potwierdzają – problem jest poważny. – Wszystko jest jednak pod kontrolą – uspokaja Krzysztof Matusiak, zastępca prezesa RSM „Pionier” – Nasilenie zawsze przychodzi jesienią i w czasie robót drogowych, w momencie gdy naprawiana jest kanalizacja. Ostatnio deratyzacja przeprowadzana była w blokach przy ulicy Wyszyńskiego 6 i 8, Jana Pawła 5, na Warszawskim Przedmieściu 3, przy ulicy Chrobrego 16, 18 i 20, na Olimpijskiej 6 i w kamienicach przy Barlickiego. Wszystkie indywidualne zgłoszenia są realizowane w trybie natychmiastowym. Zajmuje się nimi kutnowska firma „Marmat”. Wspólnie zapobiegamy nowym ogniskom. Dlatego inwazja szczurów nam nie grozi – podkreśla.
Kinga Kucharczyk