Okiem reportera: Radość merdająca ogonkiem

Opublikowano:
Autor:

Okiem reportera: Radość merdająca ogonkiem - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Blisko 300 psów czeka na adopcję w podkutnowskim schronisku „Przyjaciel” w Kotliskach. Porzucone, cudem odratowane, z nadzieją czekają na nowego właściciela, który nie nadchodzi. W końcu zdychają ze starości i smutku, w schronisku do którego trafiły przez ludzi, znudzonych kolejną zabawką.

Kotliska to niewielka wieś pod Kutnem. To tu znajduje się prywatne schronisko państwa Moraczewskich. Swą działalność rozpoczęli kilkanaście lat temu. Obecnie dają schronienie prawie 300 czworonogom. Utrzymują zwierzęta ze środków prywatnych, bo na dotacje unijne nie mają co liczyć. Ciężko pracują by wszystkie psy miały jak najlepsze warunki. Codziennie rano wszystkie boksy są wysprzątane, czworonogi nakarmione, przygotowane do wizyty potencjalnych interesantów.

Psy przywożone są do nas z Kutna i pobliskich gmin oraz powiatów – mówi właścicielka schroniska. – Trafiają do nas zwierzęta między innymi z Ozorkowa, Piątku, Nowych Ostrów, Gąbina i Żychlina. Funkcjonujemy na zasadach prywatnego przedsiębiorstwa. Jest nam ciężko, brakuje pieniędzy na sterylizację zwierząt, których systematycznie przybywa – podkreśla. – Nasze schronisko jest przepełnione, ale co robić, lepiej jak zwierzak trafi do nas, niż przywiązany sznurem do drzewa umrze z głodu, chłodu i wycieńczenia. My przynajmniej zapewnimy mu ciepły kojec i posiłek. Potem pozostaje nam czekać, aż ktoś zlituje się i przygarnie psiaka oferując mu dogodne warunki i miłość, której potrzebuje. Niestety takich osób jest coraz mniej. Ostatnio zanotowaliśmy odmienne tendencje. Ludzie nie są zainteresowani psami mieszkającymi w schroniskach. Wolą kupić szczeniaczka na targu, małego, kilkumiesięcznego, bo przecież takie są najfajniejsze. Nie zdają sobie sprawy, że biorąc pieska od nas, mają przyjaciela na całe życie, który obdarzy ich zaufaniem i wdzięcznością, bo zaufanie da się odbudować. Może nie od razu, bo przecież wszystko wymaga czasu – dodaje właścicielka schroniska.

Przyjaciel stał się ofiarą

Rozmowę przerywa szczekanie... to Saba, która w schronisku mieszka od urodzenia. – Została przez nas zaszczepiona i nakarmiona – mówi pani Moraczewska. – Nigdy nie miała domu, ani swojego pana, który mógłby ją pogłaskać. Proszę tylko spojrzeć w jej smutne oczy... A to Bary – wskazuje z kolei na sympatycznego kundelka. – Został znaleziony w lesie. Była późna jesień, gdy ktoś przywiązał malucha do drzewa czekając, aż zdechnie. Tak po prostu zawyje się na śmierć, padnie z wycieńczenia lub zagryzie go inne wygłodniałe zwierzę. Alto, Winder, Borys przeżyli to samo. Gdy szczeniaczki były małe, nie było problemu. Gdy trochę podrosły, właściciele zdali sobie sprawę, że popełnili błąd. Chcieli się ich pozbyć. Nie ważne, jak i gdzie. Nie interesowało ich, co się z nimi stanie – komentuje. – Chcieli pozbyć się problemu i zrobili to w 10 minut. To przykre, ale takich przypadków jest coraz więcej. Teraz psy czekają na nowego właściciela. Niestety ich szanse z dnia na dzień maleją. Pewnie zostaną już w schronisku do końca życia – dodaje.

Gdy budzą się w nas sadyści...

Smutny los opuszczenia dotyka coraz więcej czworonogów. Właściciele, znudzeni swoimi pupilami pozostawiają je gdziekolwiek. Jedne trafiają do schronisk żyjąc w tęsknocie, inne giną po kilku dniach. – Porzucenie jest czynem karygodnym, znęcanie się sadystycznym. Nie rozumiem, jak można zakatować psa na śmierć – zastanawia się Genowefa Kupczyńska, emerytowana mieszkanka Kutna i właścicielka 7-letniej wilczycy Soni. – Tyle jest teraz w nas agresji. W coraz okrutniejszy sposób wyżywamy się na swoich pupilach, nie zdając sobie sprawy z tego, co czują. Ludzie wymyślają sposoby uśmiercania zwierząt, robiąc sobie z tego dobrą zabawę. Czy jesteśmy aż tak znieczuleni i zobojętnieni, że nie widzimy, co robimy? Jak można nie czuć do siebie odrazy, rzucając psa z czwartego piętra, podpalając mu sierść czy katując metalowym prętem. A potem patrzeć z uśmiechem na twarzy, jak zdycha – dodaje.

Psie serce wszystko wybaczy

Pies jest zwierzęciem, które najbardziej przywiązuje się do człowieka. Będąc pół roku u jednego właściciela staje się mu wierny. Stara się jak najbardziej przypodobać, popisując się, by zwrócić na siebie uwagę, zyskać miłość. Nagłe oddanie w inne ręce, porzucenie, naraża go na cierpienie, które często kończy się śmiercią. Wtedy właśnie przestaje jeść, nie rusza się z miejsca, nie toleruje nowego otoczenia, czyli umiera z tęsknoty. Czeka aż jego pan wróci, a wtedy ogonek znów będzie mógł merdać.

Kinga Kucharczyk

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE