Okiem reportera: Życie na gigancie

Opublikowano:
Autor:

Okiem reportera: Życie na gigancie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Kłopoty w domu, strach przed rodzicami, problemy w szkole. Powodów ucieczek z domu jest tak dużo jak uciekinierów. Problem jest poważny, bo od początku nowego roku w Kutnie takich „gigantów” zanotowano ponad pięćdziesiąt. Tych, których nikt nie zgłaszał, może być kilka razy więcej. Zdaniem policji to dopiero początek. Okres wakacji sprzyja bowiem domowym ucieczkom.

Ucieczki z domu do domena osób niepełnoletnich. Bardzo często takich, które nie przekroczyły trzynastego roku życia. Najwięcej tego typu wypadków notuje się w domach dziecka. W tych przybytkach na terenie naszego regionu w tym roku odnotowano już 66 takich przypadków. Szesnaście osób uciekło z POW Tęcza w Kutnie i 50 z POW Nadzieja w Żychlinie. Przez cały ubiegły rok odnotowano ponad 140 ucieczek.

– Tego typu zdarzenia nasilają się w okresie letnim. Młodzież szuka towarzystwa, nawiązuje znajomości. Z podległych nam placówek, młodzi ludzie przeważnie uciekają do rodziny, bo często między nimi i ich rodzicami istnieje więź emocjonalna – wyjaśnia przyczyny ucieczek, Marta Znyk z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kutnie. – Niejednokrotnie ucieczki dotyczą określonych wychowanków, którzy bez uzyskania stosownej zgody regularnie opuszczają placówki, albo nie wracają do placówek z przyznanego im urlopu. Często zdarza się, że wychowankowie dokonują wielokrotnych ucieczek w ciągu pobytu w placówce w danym roku kalendarzowym – dodaje.

Jej zdaniem ucieczki z tego typu placówek wywołuje przede wszystkim zła sytuacja szkolna, problemy rodzinne i predyspozycje osobowościowe jak uleganie negatywnym wpływom grupy rówieśniczej i rodzeństwa. – Choć czasami w domu szerzy się patologia, to dzieci i tak ciągnie do swoich. Tu mają znajomych, swoje towarzystwo – mówi rzecznik KPP w Kutnie, Marceli Śmiałek. – Często uciekinierzy wracają do środowiska, z którego się wywodzą. Zaczynają popełniać przestępstwa, jak kradzieże czy rozboje. Przeważnie na terenie swojego zamieszkania. Potem sąd decyduje czy taka osoba wróci do domu dziecka czy do Zakładu Poprawczego. Inni szwendają się po kraju, szukają wrażeń. – dodaje.

Z reguły „gigant” trwa krótko. – Często nasi wychowankowie uciekają na kilkanaście godzin, na jeden, dwa dni, na weekend, po czym sami wracają – wyjaśnia Marta Znyk. – Zawsze jak ktoś ucieknie, z miejsca powiadamiamy policję – dodaje. A ta z reguły potrzebuję kilku dni, aby odnaleźć zagubioną „owieczkę”, która z powrotem trafia do Domu Dziecka.

W ramionach kochanka

Jednak na „gigancie” są nie tylko wychowankowie domów dziecka. W tym roku kutnowska policja odnotowała siedem ucieczek z miejsca zamieszkania. Co ciekawe większość tych spraw dotyczy płci pięknej. – Często na ich zachowanie mają wpływ chłopcy, którzy mówią „zostań ze mną”, pomieszkamy razem, a dziewczyny na to idą – uważa Marceli Śmiałek.

Osoby, którym przytrafił się gigant niechętnie opowiadają dlaczego i dokąd uciekają. – Czasami sami nie wiedzą. Uciekają bez konkretnego celu, dopiero po drodze zaczynają układać plan, co robić. Dlaczego uciekają? Nieporozumienia w szkole, brak zrozumienia i strach przed rodzicami. Powodów jest naprawdę bardzo dużo – wymienia Śmiałek. – Ucieczki zdarzają się w różnych rodzinach. Uciekają osoby z patologicznych rodzin, jak również dzieci z tzw: dobrych domów – dodaje.

– Miałam koleżankę, która zniknęła na kilka dni. Uciekła do faceta z którym matka nie pozwoliła się jej spotykać. Szukała ją policja i rodzina. Po kilku dniach sama zapukała do drzwi. „Gigant” jednak pomógł, bo jej mama w strachu przed kolejną ucieczką stała się potulniejsza i nawet pozwoliła jej się spotykać z tym chłopakiem. – wspomina Aneta z Kutna, która nie chcę ujawniać swojego nazwiska.

Jej zdaniem większość osób ucieka do przyjaciół, którzy mieszkają w innych miastach... do znajomych. – Swego czasu w Łodzi funkcjonowała swego rodzaju „przechowalnia” takich osób. W jednej z kamienic mieszkała cala masa różnych punków, hipisów i innych dziwnych osobników, które uciekały z domu i żyły, jakby w komunie. Mnie samej też udało się tam raz nocować, choć na gigancie nie byłam – wspomina. – To jednak nie to samo. Kiedyś faktycznie „zrywało” się z chaty na wakacje i przez dwa miesiące jeździło po całej Polsce, obskakując festiwale rockowe, nocując na dworcach i żebrząc na ulicach. Ale ja wiem, czy to była ucieczka. Rodzice mnie nie szukali bo wiedzieli, że jestem w „świecie” i jak się wyszaleję to wrócę – wspomina Marcin, który kilkanaście lat temu należał do subkultury punków. Zdaniem Śmiałka z KPP w Kutnie, dzisiaj większość uciekinierów ma gdzie spać i co jeść, bo przeważnie przebywają u znajomych. Nie jest tajemnicą, że w czasie „giganta” młodzi częściej sięgają po alkohol i narkotyki, co niejednokrotnie powoduję, że uciekinierzy wchodzą w konflikt z prawem.

Ucieczki były, są i będą. Młodzi, niedojrzali emocjonalnie ludzie, nie radząc sobie z otaczającą rzeczywistością wybierają ucieczkę, która w ich rozumieniu ma im dać spokój, oderwanie się od trosk życia codziennego. „Gigant” ma jednocześnie pokazać rodzicom, że potrzebują pomocy, opieki, zrozumienia. Często rodzice dopiero po takich przeżyciach otwierają się na swoje dziecko. Życie na „gigancie” z reguły okazuję się krótkim wyskokiem zbuntowanego lub zakochanego po „uszy” nastolatka. Wyskokiem, który zależnie od okoliczności może okazać się niegroźnym wybrykiem lub mieć surowe konsekwencje, jak chociażby wejście na przestępczą ścieżkę.

Tomasz Dębowski

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE