Zainteresowanie pani Moniki sprawą kotów na os. Kołłątaja narodziło się zupełnie przypadkiem, w miniony piątek.
- Idąc przez podwórko obok bloku, zobaczyłam leżącego pod zaparkowanym samochodem kota. Byłam pewna, że po prostu nie miał się gdzie schować i teraz marznie. Martwiłam się, że nikt nie uchylił okienka od piwnicy, żeby tam kot mógł się schować. Gdy wracałam tą samą drogą, okazało się, że leży tam tak samo jak rano. Ludzie będący obok zobaczyli po moim wcześniejszym alarmie, że kotek nie żyje. Dotknęłam kota patykiem i rzeczywiście był martwy - opowiada kobieta.
Kutnianka wypytywała mieszkańców bloku, kto jest właścicielem auta, pod którym leżał martwy kot. Podejrzewała bowiem, że kierowca mógł niechcący go przejechać.
- Pewna starsza kobieta powiedziała mi, że samochód należy do jej syna. Wzięła torbę i białą koszulkę i owinęłyśmy kota. Był czysty i nie miał ran ani śladów krwi. Za to miał wysunięty język fioletowy i otwarte oczy. Zaniosłyśmy go do kontenera na śmieci i położyłyśmy na kartonie. W tym czasie przechodzili ludzie i mówili, że ktoś tu koty truje, bo ich nie lubi - wspomina pani Monika.
Kobieta poszła zasięgnąć języka do weterynarza i biblioteki, urzędu miasta i straży miejskiej. Do weterynarza wybrała się również następnego dnia, pytając, czy może on przeprowadzić sekcję zwłok zwierzęcia w celu ustalenia, czy nie zostało ono otrute. Lekarz odmówił. We wtorek pani Monika podjęła decyzję o skierowaniu sprawy na policję.
- Byłam zdruzgotana. Dostałam reprymendę, że nie zadzwoniłam od razu na policję i pytano mnie, co robiłam aż tyle dni. Pojechałam z policjantem na miejsce, kot tam jeszcze był - opowiada kutnianka.
Daria Fraszczyk z KPP w Kutnie potwierdza, że funkcjonariusze prowadzą dochodzenie w sprawie o ewentualne otrucie kota. Jak słyszymy, policja nie odnotowała wcześniej podobnych przypadków na os. Kołłątaja. Pani Monika ma z kolei nadzieję, że to ostatni taki incydent.
- Wiem, że są ludzi którzy nie lubią zwierząt - ale dlaczego je krzywdzą?! Nie mam dowodu, że kotka otruto, ale po co ktoś z osiedla by mi tak mówił. Kotu życia już nikt nie zwróci, ale świadomość, że stała mu się krzywda bardzo mi dokucza, boli. Wierzę, że żadnego zwierzęcia na tym osiedlu i okolicy nikt już nie skrzywdzi i że ludzie się opamiętają, bez względu na okoliczności tego tragicznego zdarzenia.