Słyszałam, że ma Pani prawo jazdy na traktor. Czy zastanawiała się Pani nad kupnem traktora i wyruszeniem nim w trasę koncertową po Polsce?
To by było bardzo piękne. Przyznam, że jeszcze na to nie wpadłam, ale dzięki za inspirację. Prawo jazdy na traktor mam dlatego, że studiowałam zootechnikę, czyli ochronę zwierząt na SGGW i od razu na pierwszym roku na praktykach był kurs na prawo jazdy. Dla chłopaków było to obowiązkowe, a dla dziewczyn - nie, ale skorzystałam, nie mogłam sobie odmówić. Mam to wstemplowane do prawa jazdy i co jakiś czas ludzie, którzy oglądają moje prawko, mają dziwne twarze.
Co oznacza tytuł Waszej ostatniej płyty ,,Viridian”?
To jest oczywiście kolor. Taki jak na okładce - zielony z lekką domieszką niebieskiego, to daje taki dosyć jadowity odcień. A zarazem tytułowy utwór nosi tytuł ,,Viridiana”. To jest damskie imię, tylko u nas w ogóle nie popularne. Bardziej w Ameryce Południowej w całej kulturze latynoskiej - tam się to imię spotyka, nawet podobno jest jakiś film pod tytułem ,,Viridiana” , ale go nie widziałam.
Na każdej z okładek albumów Closterkeller dominuje inny kolor. Czy był to od początku zaplanowany zabieg i czy to coś oznacza?
Nie, to wzięło się stąd, że pierwszy nasz taki sztandarowy utwór z początkowych czasów nosił tytuł ,,Purple” i potem tak zatytułowaliśmy pierwszą płytę. Na drugiej płycie był m. in. tytuł ,,Blue” i gdy myślałam nad tytułem: ,,no było 'Purple', teraz jest 'Blue', no fajnie - kolor będzie” no i tak dalej poszło. Głębszej podstawy ideologicznej w tym nie ma.
Skąd pani czerpie inspiracje?
Zewsząd. Generalnie nigdy nie wiadomo skąd płynie inspiracja. Ale na pewno nie z alkoholu i narkotyków, tak jak u wielu artystów. Po prostu z życia, ze świata. Obserwuję świat, ludzi i to jest moje wielkie źródło inspiracji. Ale także moje przemyślenia owocują niekiedy różnymi takimi rzeczami, które przekładam na teksty.
Czy projektuje Pani sama swoje stroje?
Albo wymyślam swoje stroje i dopasowuję do swojej wizji albo kupuję gotowe, ale sama się stylizuję. Nie korzystam ani z usług stylisty, ani nie ubieram się u jednego projektanta.
Czy była Pani wcześniej w naszym mieście i czy ma Pani z nim jakieś wspomnienia?
Prawdę mówiąc z Kutnem mam tylko takie wspomnienia, że graliśmy tu kilkakrotnie koncerty, ale niestety nic więcej. Nie zwiedzam za bardzo polskich miast, nie mam okazji. Jeżdżąc na koncerty, ciężko zwiedzać Polskę. Przyjeżdżamy na miejsce, później próby dźwięku, jakieś jedzenie, koncert i do spania... Chociaż zaraz, z Kutnem kojarzy mi się także to, że stąd pochodził taki chłopak, który założył nasz pierwszy duży fanklub – Piotrek. On teraz mieszka od wielu lat w Rzeszowie, ale znałam go właśnie jako chłopaka z Kutna.