Takie informacje podają dziś branżowe media. Nowe niszczyciele mają zastąpić pojazdy BRDM-2 z 14 Pułku Przeciwpancernego w Suwałkach. Pojazdy te są uzbrojone w przestarzałe pociski i są to jedyne niszczyciele czołgów, którymi dziś może chwalić się Wojsko Polskie (jest ich ok. 30 sztuk).
- Zgodnie z wymogami technicznymi przedstawionymi w ubiegłym roku, poszukiwana jest konstrukcja, która przy użyciu nowoczesnych rakiet może niszczyć czołgi podstawowe wyposażone w systemy obrony aktywnej. Zarówno czołgi klasy „soft kill”, czyli zakłócające i obezwładniające układy naprowadzania pocisków, jak i te klasy „hard kill”, które niszczą rakiety przeciwpancerne, np. ładunkami wybuchowymi lub miniaturowymi pociskami – podaje portal polska-zbrojna.pl.
W lutym ub. roku w dialogu technicznym brało udział 13 podmiotów z Polski i zagranicy. Jednak teraz Inspektorat Uzbrojenia MON chce przeprowadzić kolejny dialog. Dlaczego?
- Ponieważ w ubiegłym roku poszukiwana była konstrukcja na podwoziu gąsienicowym i firmy zbrojeniowe prezentowały takie właśnie uzbrojenie. Teraz MON bierze pod uwagę także podwozie kołowe i aby zebrać niezbędne dane o dostępnej na rynku ofercie, konieczne są kolejne spotkania z przedstawicielami przemysłu – czytamy na polska-zbrojna.pl.
Do nowego dialogu zgłosiło się pięć podmiotów:
- Lockheed Martin,
- Rheinmetall Defence Polska,
- MBDA UK,
- AMZ Kutno,
- Polska Grupa Zbrojeniowa (reprezentująca firmy Rosomak, OBRUM, Hutę Stalowa Wola S.A., Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne, Wojskowe Zakłady Uzbrojenia i Jelcz).
Rozmowy mają ruszyć w połowie marca i potrwać do końca kwietnia. Czy MON zdecyduje się na pojazdy kołowe czy gąsienicowe? To okaże się najwcześniej za kilka miesięcy.