reklama

Wielka awantura o psy. Co naprawdę wydarzyło się w schronisku w Kotliskach?

Opublikowano:
Autor:

Wielka awantura o psy. Co naprawdę wydarzyło się w schronisku w Kotliskach? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaW miniony piątek u bram schroniska "Przyjaciel" w podkutnowskich Kotliskach doszło do niemałego zamieszania. Na miejscu interweniowała policja, obrońcy zwierząt, a także prawnik schroniska. Co tak naprawdę tam się wydarzyło?

W drodze przetargu gmina Kutno wybrała nowe schronisko, które będzie sprawować opiekę nad bezpańskimi zwierzętami odławianymi z jej terenu. Do tej pory taką opiekę pełniło schronisko "Przyjaciel" w Kotliskach, gdzie znajdowały się psy dostarczone z terenu gminy. Od nowego roku taką opiekę sprawuje schronisko "Cztery Łapy" w Lututowie. W piątek miało odbyć się przetransportowanie zwierząt do nowego schroniska - i właśnie wtedy doszło do awantury.

- Dostałem informację, że w piątek zwierzęta będą przewożone do nowego schroniska, pojechałem więc w ten dzień na miejsce, aby zobaczyć na własne oczy w jakim stanie są psy oraz czy warunki w jakich będą przewożone, są odpowiednie - informuje Grzegorz Bielawski z organizacji prozwierzęcej "Pogotowie dla zwierząt", które następnie rozpętało w internecie prawdziwą wojnę.

Wszystko za sprawą zdjęć, które pojawiły się w sieci. Widniały na nich psy przygotowane do transportu, właściciel schroniska, funkcjonariusze policji i urzędnicy gminni. "Pogotowie dla zwierząt" opisało całą sytuację w wyjątkowo dramatyczny sposób.

- Kilka godzin transport z psami czekał na opuszczenie terenu. Trzeba było wezwać policję by wkroczyła do akcji. Funkcjonariusze zjawili się na miejscu, bo doradca właściciela schroniska Artur P. zablokował wyjazd psów zastawiając transport samochodem. Dopiero po przyjeździe na miejsce służb, psy które były pozamykane w klatach mogły wyjechać z terenu schroniska - czytamy na profilu "Pogotowia dla zwierząt".

Prawda okazuje się być jednak trochę inna. Okazuje się, że, nie była to żadna kontrola ani interwencja a pełnomocnik schroniska "Przyjaciel" w Kotliskach, Artur Paradowski, twierdzi wręcz, że to zwykła nagonka.

- Nieprawdą jest to, że blokowałem wyjazd ciężarówki. Zostałem poproszony o przyjazd na miejsce, a z uwagi na to, że samochód ze schroniska stał przed bramą na drodze wyjazdowej należącej do schroniska "Przyjaciel" i nie mając gdzie zaparkować, stanąłem za nim - tłumaczy A. Paradowski.

Pełnomocnika od razu po przyjeździe zaniepokoiły warunki, w jakich psy miały zostać przetransportowane.

- Zobaczyłem, że te klatki nie do końca odpowiadają standardom i ustawie o ochronie zwierząt pod kątem swobody ruchu. W związku z tym nie wyraziliśmy zgody na transport i powiadomiliśmy o tym Powiatowy Inspektorat Weterynarii - mówi pełnomocnik.

Jego wątpliwości były spowodowane tym, że do przewiezienia było przygotowanych kilka dużych psów, dla których zabrakło adekwatnie dużych klatek. Po przyjeździe na miejsce inspektor weterynarii ostatecznie udzielił zgody na transport i zwierzęta pojechały do schroniska w Lututowie.

Blokowanie transportu przez właściciela i pełnomocnika schroniska nie spodobało się jednak kierowcy ciężarówki, która miała przewieźć zwierzęta, i postanowił zadzwonić po policję.

- Zgłoszenie na policję wpłynęło w piątek ok. godziny 12:40. Na miejsce udał się jeden z patroli - interwencja dotyczyła nieporozumienia w sprawie przekazania psów, jednak udało się dojść do porozumienia i transport zwierząt odbył się zgodnie z planem - informuje st. asp. Edyta Machnik, oficer prasowy KPP w Kutnie.

Warto dodać, że "Pogotowie dla zwierząt" jest jednym z oskarżycieli posiłkowych w sprawie toczącej się przeciwko właścicielowi schroniska. Sprawa ma związek z interwencją powiatowego lekarza weterynarii w schronisku w Kotliskach w sierpniu 2015 r. Kontrola miała wykazać, że właściciele schroniska znęcają się nad zwierzętami, przetrzymują je w zbyt małych kojcach, często z ograniczonym dostępem do wody. Miało to skutkować złym stanem psów przebywających w Kotliskach. Oprócz tego zwierzęta miały posiadać rany, głównie w okolicach głowy i szyi, typowe dla walk psów.

Schronisko otwarcie twierdzi, że tekst opublikowany przez "Pogotowie dla zwierząt" to pomówienia i nie wyklucza pociągnięcia fundacji do konsekwencji. Sprawę będziemy monitorować.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo