reklama

Inwazja

Opublikowano:
Autor:

Inwazja - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura i EdukacjaZwykły, normalny dzień. Wstajesz, myjesz się, zjadasz śniadanie, patrzysz w telefon co się dzieje w nowym świecie. Tu nowe telefony, tam roboty, dużo technologi nas pochłania, świat szybko się zmienia. Idziesz do szkoły, przechodzisz szkolnym korytarzem widząc tablety, telefony, komputery w rękach i dzieci, i dorosłych. Nie rozmawiasz z nikim, chyba że przez telefon...i tak co dzień coraz mniej rozmów... coraz więcej robotów.

Pewnego dnia myśląc bez entuzjazmu, że to kolejny zwykły dzionek, stało się coś, co zaskoczyło wszystkich. Do klasy wchodzi zdenerwowany profesor Marek Kowalski, przezywany powszechnie Kowadło. Nie dość, że był surowy i nikt go nie lubił, to jeszcze był naszym wychowawcą i dyrektorem szkoły. Nie wiadomo było o co mu chodziło ale na lekcji chemii z całej siły krzyknął:

- INWAZJA!!!

Wszyscy byli zdezorientowani. Nauczycielka chemii była bardzo zdziwiona zachowaniem dyrektora. Szybko wyprowadziła profesora z sali, nie wiadomo o czym rozmawiali, ale było słychać krzyki. W klasie zrobił się straszny szum i nie dało się nad nim zapanować. Pierwszy raz w życiu ludzie z naszej klasy się do siebie odezwali i to nie za pomocą telefonów. Ja, patrząc w okno i myśląc co takiego się stało, czekałam, aż przyjdzie pani. Jednak za oknem nie było za pięknych widoków, chyba że ktoś lubi patrzeć na budynki mieszkalne i elektrownie. Zauważyłam to dopiero teraz - nasza planeta nie ma w ogóle zieleni, same budynki i urządzenia. Wcześniej tego nie dostrzegałam. Nie miałam pojęcia co się stało, może to kolejny po prostu głupi dowcip naszego dyrka.

Po chwili przyszła chemiczka i od razu usiadła. Zauważyłam, że jest bardzo zestresowana. Nagle wstała i powiedziała:

- Zbierajcie się. Dyrektor kazał się zebrać wszystkim w głównej sali, pamiętajcie zabierzcie plecaki ze sobą - powiedziała ze strachem.

Jej najlepszy uczeń wstał i spytał:

- Coś się stało?! Coś złego zrobiliśmy?!

- Nie, Mateusz nic nie zrobiliście. A co się stało dowiecie się, kiedy wszyscy uczniowie będą w głównej sali. Teraz idziemy!

Wszyscy bardzo zdenerwowani zaistniałą sytuacją poszliśmy do sali, cały czas myśląc co się stało. Dotychczas idąc korytarzem spotykało się co krok robota samouczka lub robota „nauczyciela - przypominajkę”, ale teraz było zupełnie pusto. Minęliśmy sklepik, zazwyczaj była w nim „robotka” sprzedającą jedzenie i picie – ale tym razem jej także nie było.

Weszliśmy do sali bezpieczeństwa, gdzie gromadziła się cała szkoła. Coś nagle uderzyło w szkolny budynek. Nie wiedzieliśmy co to było, ale nauczyciele kazali nam zadzwonić do rodziców. Zadzwoniłam lecz usłyszałam tylko:

- Pamiętaj, że cię kochamy. Uważaj na roboty, to przez nie musisz uciekać. Nie siedź dłużej w szkole, idź do swojego brata, mieszka niedaleko. Uważaj na siebie! I musisz...

- Co muszę? A co z wami?! Halo?! Halo?!- krzyknęłam ale połączenie się urwało.

Słyszałam tylko głos pana dyrektora:

- Proszę zachować spokój, nie wychodzić z budynku jesteśmy tu z pewnością bezpieczni – powiedział tak, ale widać było że nie był do końca przekonany.

Wtedy wpadłam na pomysł, jak wymknąć się ze szkoły. Po pierwsze powiem dyrektorowi, że na terenie sali bezpieczeństwa jest robot E612, wiem że on zawsze był jakoś dziwnie zepsuty, nawet profesor Marek się go bał. Pomyślałam, że wtedy spanikuje, będzie rozmawiał z innymi nauczycielami, a ja będę miała okazję do ucieczki. Tak to dobry pomysł tak zrobię.

Nagle znów coś uderzyło w barierę bezpieczeństwa. To znowu robot. Muszę działać, bo inaczej zginę. Krzyknęłam:

- Pomóżcie mojej koleżance! - wpadłam na pomysł, żeby odwrócić od siebie uwagę. Moja koleżanka leżała na ziemi, ze słuchawkami na uszach i wyglądała tak, jakby potrzebowała pomocy. Wszyscy do niej przybiegli, a ja w tym czasie zwiałam.

Kiedy wybiegłam ze szkoły, zobaczyłam mnóstwo ludzi uciekających w różne strony, a za nimi wielkie roboty, które nie były zbyt przyjazne. Nie wiedziałam gdzie dokładnie mieszka mój brat, więc biegłam jak najdalej od szkoły. Po drodze zaczepił mnie pan, który niby potrzebował pomocy, ale tak naprawdę był robotem C22, najnowocześniejszym sprzętem na świecie. Niektóre z nich wyglądają zupełnie jak ludzie. Biegłam ile sił w nogach, ale on był strasznie szybki, musiałam zdać się na spryt, lecz te roboty to najbardziej inteligentne maszyny na świecie. Wtedy przypomniałam sobie, że nie daleko powinien być sklep „Sprint”, w którym można było kupić buty szybkości. Nie wiedziałam czy zdążę tam dobiec. Model C22 nie dość, że jest szybki i inteligentny, to jeszcze sprytny. Musiałam szybko coś wymyślić, za daleko jest do sklepu.

- O czym tak myślisz dziewczynko? Nie uciekniecie nam! Wkrótce to my opanujemy świat. Już go mamy w metalowych szponach. Nic nie wskórasz, jest już za późno, to przez was tak jest, bo zaniedbaliście planetę. Patrz, nie ma na niej praktycznie żadnej zieleni!

- Nie mów tak durny blaszaku – krzyknęłam, ale w głębi serca wiedziałam, że to nasza wina. Biegnąc złożyłam słuchawki i zadzwoniłam do brata.

- Halo?! Adrian??

- Siostra, gdzie jesteś ?

- Omijam wschodnią część szkoły! Goni mnie robot C22

- Czekaj tam, będę za dwadzieścia sekund.

- Jak mam czekać?! On mnie złapie! Halo?!- zatrzymałam się patrząc ze strachem na C22

Nagle poczułam ciepłą dłoń na ramieniu. To był on, mój brat ze swoją bronią. Rozwalił C22 w bardzo szybkim tempie. Byłam zaskoczona jego zachowaniem, nigdy nie widziałam aby walczył. Zapytałam:

- Adrian?

- Później ci wszystko wyjaśnię, uciekajmy stąd.

- Dobrze - rzekłam i już o nic nie pytałam.

W czasie ucieczki widziałam za moimi plecami, jak szkoła się zapada. Zaczęłam płakać, moi wszyscy znajomi nie żyją, nawet irytujący wychowawca. Brat się na mnie spojrzał ze smutkiem, a zarazem ze złością na ludzi, którzy doprowadzili świat do takiego stanu.

Dotarliśmy do kryjówki mojego brata, o której roboty nie wiedziały. Nazwał ją „Zieloną Przystanią”. Nie możemy zostać tam na długo, ale na pewno możemy przeczekać inwazję.

Trzy lata po inwazji...

Żyjemy z bratem jak normalni ludzie za czasów, kiedy jeszcze była zieleń. Jednak tylko na zielonej przystani są rośliny, owoce, kwiaty i drzewa. Po za nią są same roboty stworzone przez człowieka, lecz złe i zbuntowane. Miały pomóc, a zamiast tego niszczą.

Razem z bratem stwierdziliśmy, że ludzkość nie przetrwa bez pomocy, dlatego postanowiliśmy o nią walczyć. Mój brat przez trzy lata uczył mnie strzelać z łuku, jednak powiedzieliśmy sobie, że nie możemy doprowadzić naszej planety jeszcze raz do takiego stanu, bo wtedy na pewno ją zniszczymy. Zielona Przystań to jedyne co nie zostało dotknięte przez roboty.

Połączyliśmy się z napotkanymi przez nas niedobitkami i założyliśmy osadę. Z czasem dowiedzieliśmy się o maszynach bardzo dużo i nauczyliśmy się z nimi rozmawiać. One są jak ludzie, jednym możesz zaufać drugim nie. Jednych musieliśmy pokonać, a drudzy zostali naszymi „przyjaciółmi”. Z nowymi znajomymi zaczęliśmy od nowa uprawiać rolę i na nowo budować świat.

Musimy pamiętać, że trzeba dbać o to co nas otacza, o lasy, rośliny i stworzenia, a nie zapominać o nich i popełniać błędy, których nie da się cofnąć. Dlatego dbajmy o to co mamy.

"Inwazja", Natalia Gens

Opowiadanie zwyciężyło w Konkursie Literackim na Opowiadanie Fantastyczno-Naukowe w kategorii "gimnazjum", w ramach projektu Cuda Natury organizowanego przez Kutnowski Dom Kultury.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE