Gdyby nie został globtroterem, z pewnością mógłby być doskonałym konferansjerem. Podróżnik, choć ma już 78 lat, to dosłownie kipi energią, a kontakt z kutnowską publicznością złapał dosłownie w kilka chwil.
- Moja przygoda z kajakami zaczęła się dość późno – zaczął opowiadać ze swadą swoją historię Aleksander Doba. - Zdobyłem trofea na akademickich mistrzostwach w kajakarstwie górskim. Choć byłem najstarszy, nie dałem się młodzikom – żartował.
Miłość do spienionej górskiej wody zaowocowała wieloma podróżami, których ukoronowaniem miała być wyprawa, której celem było przepłynięcie kajakiem z Afryki do Ameryki Południowej wyłącznie dzięki sile mięśni. Jak wspominał podróżnik, pomysł budził wiele sceptycyzmu.
- Przy pierwszej wyprawie tylko ja byłem jej zwolennikiem – wspominał i dodawał z uśmiechem. - Powinienem dostać nie tylko tytuł podróżnika roku, ale także medal dla osób, które zrealizowały takie trudne wyprawy wbrew swojej żonie.
Pomimo trudności na lądzie i morzu wyprawa zakończyła się wielkim sukcesem, ale Aleksander Doba nie zamierzał próżnować.
- Skoro udało się przepłynąć ocean z Afryki do Ameryki Południowej w najwęższym miejscu pomiędzy kontynentami postanowiłem pokonać go w najszerszym miejscu od Lizbony, aż po Florydę – mówił podróżnik, który opowiadał o trudach wyprawy i szczęśliwym finale wyprawy, gdy na amerykańskiej ziemi witał go polonus Dan Kolasa.
Krewkiemu 78-latkowi dwie wyprawy to było jednak mało i postanowił przepłynąć Atlantyk po raz trzeci, tym razem na groźnych, północnych wodach.
- To była najtrudniejsza wyprawa i bardzo niebezpieczna. Na tyle niebezpieczna, że mogłem stracić życie – mówił Aleksander Doba.
Podróżnikowi szczególnie mocno dały się we znaki sztormy, które na północnym Atlantyku są niezwykle groźne.
- Pewnie pomyślicie, że się bałem, ale to nieprawda. Byłem ciekawy jak to przetrwam, to było dominujące uczucie – mówił Doba.
Podróż zakończyła się z sukcesem we Francji, a popularny Olo po raz kolejny udowodnił, że nie ma dla niego przeszkody nie do pokonania.
- Nie bójcie się marzyć. Marzenia trzeba mieć, potem przekuć je w plany, a następnie zrealizować – mówił do zgromadzonych w wypełnionej po brzegi sali kutnowskiej biblioteki.