reklama

Przemoc i przeludnienie w ośrodku dla bestii. Będzie bunt osadzonych?!

Opublikowano:
Autor:

Przemoc i przeludnienie w ośrodku dla bestii. Będzie bunt osadzonych?! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

RegionW Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie przebywają osoby, które uprzednio zostały skazane za najcięższe przestępstwa seksualne oraz przeciwko życiu i uznane – po odbyciu kary – za stwarzające zagrożenie dla społeczeństwa. Warunki tam panujące brał pod lupę Rzecznik Praw Obywatelskich, natomiast ostatnio płocki Sąd Okręgowy. Wnioski są zatrważające.

Kontrola odbyła się 6 i 7 czerwca, natomiast sprawozdanie z niej trafiło do Rzecznika Praw Obywatelskich. Ponadto jeszcze w kwietniu powstał raport przedstawicieli Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur przy Biurze RPO z wizytacji w ośrodku w lutym tego roku. Już wówczas wskazywano na przeludnienie, co utrudnia prowadzenie działań terapeutycznych, a przede wszystkim potęguje napięcie i może doprowadzić do konfliktu pomiędzy samymi pacjentami, a także między nimi a personelem. Problemów wykazano jednak o wiele więcej. To m.in. kary, ograniczenia w przywilejach (np. w dostępie do telefonu), kontrole osobiste, brak skutecznej terapii dla byłych skazanych. W raporcie wspomina się o przeprowadzaniu indywidualnych sesji psychologicznych dwa razy w tygodniu, sesji seksuologicznych jeden raz w tygodniu i sesji resocjalizacji raz w tygodniu, zauważono natomiast brak zespołów terapeutycznych do pracy grupowej czy też treningu zastępowania agresji. Zdaniem ekspertek "indywidualne programy w części psychologicznej są ogólnikowe, nie uwzględniające indywidualnych potrzeb i problemów pacjentów". W rezultacie "pacjenci nie potrafią podać celu spotkań / terapii z psychologiem, nie potrafią sprecyzować obszaru problemu poddanemu pracy", nie dokonuje się też analizy skuteczności postępowania terapeutycznego w realizacji indywidualnych programów.

Agresywna ochrona

Pacjenci źle oceniali personel, w przypadku pracowników ochrony chodziło o naśmiewanie się z nich, wulgarne słownictwo ("zamknij pysk"), jedna z terapeutek miała powiedzieć podczas terapii: "był już zboczeńcem, pedofilem w łonie matki". Są też wzmianki w raporcie o pojedynczych sytuacjach, jak szarpanie, popychanie, kopanie, użycie siły przy zapięciu w pasy bądź założeniu kajdanek. Pracownicy ochrony mają przy sobie środki przymusu bezpośredniego (gaz obezwładniający, pałkę typu tonfa).

– Kajdanki są stosowane w sytuacjach przewożenia pacjentów na konsultacje medyczne i do sądów. Pacjenci przewożeni są do wyznaczonego miejsca transportem własnym ośrodka w towarzystwie dwóch ochroniarzy i sanitariusza. Kajdanki używane są w każdym takim przypadku. Opinie samych pacjentów na temat stosowania przymusu bezpośredniego są najczęściej bardzo negatywne. Jeden z nich wskazywał, że chciano mu założyć kajdanki w związku z wyjazdem na umówioną konsultację lekarską. Poprosił, aby tego nie robiono, bo to poniżające. W związku z odmową ze strony personelu zakomunikował, że w tej sytuacji rezygnuje z wizyty u lekarza, do czego miał prawo. Wówczas miał zostać brutalnie potraktowany przez 5 strażników. Miał być podduszany od tyłu pałką i szarpany za ręce w celu założenia kajdanek. Po rzuceniu na ziemię został skuty – czytamy w raporcie.

Spotkało się to z odpowiedzią dyrektora ośrodka, iż opisane zachowania nie miały miejsca, "na co istnieją dowody w postaci nagrań z monitoringu". Dyrektor twierdził, że nie ma kontroli osobistych, z kolei w odpowiedzi z biura RPO wskazują na zapis regulaminu i informacje od personelu.

– Od pacjentów wymagają państwo rozebrania do naga, w tym odsłonięcia miejsc intymnych, co wprost zostało opisane w jednym z raportów służby ochrony – przy czym chodziło o mężczyznę, który odmówił zdjęcia bokserek, w związku z tym decyzją lekarza wobec pacjenta zastosowano przymus bezpośredni w formie przytrzymania. W czynnościach tych uczestniczyło 3 strażników i 1 sanitariusz. Zatem brak posługiwania się terminem kontrola osobista nie powoduje, że opisane w raporcie służby ochrony czynności nie stanowią de facto takiej kontroli – czytamy w piśmie.

Z kolei w biurze RPO przypomnieli, pomimo deklaracji dyrektora o traktowaniu pacjentów z szacunkiem, że być może pewne działania okazują się niewystarczające.

– Skoro w samej dokumentacji sporządzonej przez pracowników KOZZD, w raportach służby ochrony, można znaleźć wpis: "Pracownik ochrony odpowiedział mu: a gdybym to ja powiedział, że walnę cię w ryj, to jakbyś zareagował?". Przy raporcie nie znaleziono żadnej adnotacji przełożonego, że pracownikowi zwrócono uwagę, że tego rodzaju komunikacja w stosunku do pacjenta jest niedopuszczalna – czytamy.

Kontrola nierzetelna

Jednocześnie przypomniano, że do dnia wizytacji prowadzono 10 postępowań przeciwko placówce, ponadto 6 spraw prowadzonych jest przeciwko pracownikom, a pozwanych zostało ich ponad 20. Jeden z pozwów w lipcu 2019 r. opisywał dziennik "Rzeczpospolita". Pensjonariusz zarzucił utrudnianie kontaktu z żoną i córką (przy zakazie kontaktu fizycznego), brak odpowiedniej opieki zdrowotnej (uniemożliwianie poddania się zabiegowi medycznemu polegającemu na usunięciu gwoździa śródszpikowego, który umieszczono po wypadku), przeludnienie, ingerencje w prywatność (w dane z sesji), bezprawne stosowanie wobec niego środków przymusu bezpośredniego, domagając się zadośćuczynienia od Skarbu Państwa i zaprzestania naruszeń.

Dyrektor przekonywał:

– Nigdy nie został zastosowany przez żadnego z pracowników ochrony przymus bezpośredni w postaci użycia pałki służbowej wobec pacjenta. Jeśli chodzi o stosowanie kajdanek w czasie badania lekarskiego, które odbywa się poza ośrodkiem, to jest to pozostawione do decyzji lekarza konsultanta. Obecność pracowników ochrony w czasie badania lekarskiego przeprowadzonego poza terenem ośrodka wynika wyłącznie ze względów bezpieczeństwa, występuje wtedy np. ryzyko ucieczki pacjenta – podkreślał.

Także sami pracownicy w osobnym piśmie zaznaczyli, że "nie doprowadzają do sytuacji konfliktowych, nie prowokują pacjentów do zachowań agresywnych", pacjenci nie byli wyzywani, nikt się z nich też nie naśmiewa, nie stosuje przemocy fizycznej.

– Ocena funkcjonowania ośrodka została przygotowana nierzetelnie i nieobiektywnie, głównie w oparciu o informacje uzyskane od pacjentów. (...) Przejawiane przez pacjentów zaburzenia osobowości charakteryzują się tym, że mają oni wyraźną skłonność do obwiniania innych, lekceważenia norm i zobowiązań społecznych i nastawieni są na czerpanie korzyści przy braku uwzględniania uczuć innych. (...) Pacjenci stawiają się w roli ofiar działania personelu, a jednocześnie nie potrafią w sposób krytyczny odnieść się do własnych zachowań, które są nieprawidłowe i agresywne.

W raporcie KMPT podnoszono jeszcze jeden problem – możliwości przechwycenia przez pacjenta np. gazu pieprzowego i jego użycia. W opinii ekspertek w ośrodku był problem z realizacją szkoleń podnoszących kwalifikacje zawodowe dla innego personelu niż pracownicy pionu ochrony. O ile to sami pacjenci skarżyli się na zachowanie personelu autorkom raportu, tak pracownicy „czuli się zastraszani i szykanowani przez pacjentów, o czym zresztą informowali wiceministra zdrowia”. Pisali w liście m.in., że "personel czuje się zaszczuty i zagrożony w tych trudnych warunkach pracy".

Co więcej, w raporcie podkreślano, że ośrodek jest podległym ministrowi zdrowia podmiotem leczniczym i nie powinny tu przebywać osoby chorujące psychicznie, a jedynie te, które mają być poddawane terapii ze względu na zaburzenia osobowości, zaburzenia preferencji seksualnych, bądź upośledzone umysłowo. Nie ma tu przepustek (co najwyżej można próbować zwrócić się do sądu np. w przypadku pogrzebu członka rodziny). Odwiedziny u pacjentów są możliwe jedynie w monitorowanym pokoju odwiedzin na portierni i trwają maksymalnie dwie godziny. W praktyce pacjent i osoby go odwiedzające siedzą przedzielone stołem. Wszystko obserwuje strażnik siedzący z boku na krześle. Strażnicy obecni są również w czasie praktyk religijnych. A co z dostępem do prasy? Ta jest cenzurowana np. poprzez wycinanie lub zamazanie fotografii czy grafik. Dotyczyło to np. zamazania części ilustracji przedstawiającej kobietę w stroju kąpielowym, która została umieszczona w ogólnopolskim tygodniku pod artykułem nt. historii antykoncepcji. Cenzura odnosi się także do programów telewizyjnych - co w praktyce wygląda tak, że na czas trwania sceny erotycznej strażnik zmienia kanał.

Zagrożenie życia chorych

Znane są także wnioski z kontroli płockiego sądu. Niektóre są tożsame z tymi z kwietnia, wciąż brakuje bowiem rozwiązań systemowych i ustawowych dotyczących funkcjonowania KOZZD Gostyninie, placówka nadal jest przeludniona. Pierwszy pacjent trafił tam na początku 2014 r. Ośrodek, w którym miało zostać osadzonych kilkanaście osób, stał się miejscem dla 69 (chociaż maksymalnie powinno być 60).

– Przeludnienie sprzyja aktom agresji i niekontrolowanym protestom pacjentów. Jeśli ustawodawca zdecydował, że ośrodek jest podmiotem leczniczym, to przy takim przeludnieniu nie sposób ani realizować ustawowe cele ani też postępowanie terapeutyczne wobec pacjentów – czytamy na stronie RPO.

Z powodu konieczności pomieszczenia dodatkowych osób dostawiane są łóżka w salach (w niektórych jest osiem miejsc do spania), kurczy się przestrzeń do swobodnego poruszania, co z kolei prowadzi do konfliktów czy też aktów agresji wśród pacjentów, poczucia nieszanowania ich prawa do godnego funkcjonowania. Płocki sąd zawarł zalecenia dla dyrektora ośrodka, który miałby podejmować działania zmierzające do poprawienia warunków bytowych pacjentów, niezwłocznie zawiadamiać Sąd Okręgowy w Płocku o przypadku braku podstawy prawnej pobytu pacjenta w KOZZD w celu rozważenia zwolnienia pacjenta z ośrodka, jako przebywającego bez prawomocnego orzeczenia sądu, a także udzielać szerszych, a nie jednozdaniowych uzasadnień zarządzeń kierownika ośrodka dotyczących odbieranie rzeczy pacjenta uznanych za niebezpieczne i oddawanie ich w depozyt lub też pozbawienie prawa do określonego kontaktu z innymi osobami.

W ośrodku przebywa kobieta, której nadal nie przeniesiono do szpitala psychiatrycznego, chociaż wiele osób uważa to za konieczne. Najpierw trafiła do więzienia za usiłowanie spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu u innej osoby. Wymierzono jej karę nieprzekraczającą 3 lat pozbawienia wolności. Na oddziale terapeutycznym zakładu karnego zdiagnozowano u niej schizofrenię paranoidalną, miała być agresywna, zdarzały się u niej zachowania autodestrukcyjne. Sporządzono opinię, że nie może być leczona w zakładzie karnym. Do ośrodka w Gostyninie trafiła w maju 2016 r. Sytuację kobiety opisywano na portalu Prawo.pl., bowiem lekarze psychiatrzy podnosili, że u pacjentki występują objawy psychopatologiczne, w tym halucynacje słuchowe namawiające ją do popełnienia samobójstwa, dlatego powinna trafić do szpitala psychiatrycznego, a nie przebywać w KOZZD

– Dyrektor ośrodka wielokrotnie wnioskował do Sądu Okręgowego w Płocku o zwolnienie jej ze względu na chorobę psychiczną, gdyż KOZZD nie udziela świadczeń z zakresu leczenia psychiatrycznego. Sąd przedłużył jednak pobyt tej osoby w Gostyninie – wskazuje Adam Bodnar. – W ocenie RPO powinno się zlikwidować lukę prawną polegającą na braku podstaw by przekazać do szpitala psychiatrycznego osobę chorująca psychicznie, którą błędnie skierowano do KOZZD. Dyrektor ośrodka informuje zaś o kolejnych osobach, które jego zdaniem, jako lekarza psychiatry, chorują psychicznie. Tymczasem ośrodek nie może zapewnić im właściwego leczenia, co zagraża życiu chorego. Rzecznik jest też przeciwny, aby KOZZD był zakładem psychiatrycznym, w którym wykonuje się obserwację podejrzanych orzeczoną przez sąd. W obecnych warunkach lokalowych ośrodka przeprowadzenie obserwacji psychiatrycznej, która może trwać nawet do 4 tygodni, jest niemożliwe. Na taką obserwację trafiła dotychczas jedna osoba. Umieszczoną ją w sali wieloosobowej, razem z innymi pacjentami KOZZD.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE