Michał Fałkowski: Poznałeś już miasto?
Kwamain Mitchell: Trochę pojeździłem wraz z innymi zawodnikami. Nie jest duże, ale wygląda na bardzo przyjemne. Nie jestem w Kutnie jednak od tego, by koncentrować się na tym, gdzie mieszkam.
Twój zespół nadal nie jest w komplecie, brakuje jeszcze dwóch zawodników, ale poznałeś już zdecydowaną większość drużyny.
- Pytasz o pierwsze wrażenia? Tak, jest bardzo sympatycznie. Widać, że wszyscy w klubie starają się byśmy nie musieli się o nic martwić, a moi nowi koledzy z zespołu są bardzo przyjaźni i otwarci. Przed przyjazdem tutaj zasięgnąłem trochę języka i bardzo cieszę się, że trafiłem do klubu, którzy tworzy swoją historię.
Jesteś jedynym Amerykaninem w zespole. Nie przeszkadza ci to?
- (chwila zastanowienia) Oczywiście, że zawsze byłoby dobrze mieć koło siebie rodaka, ale nie jest to sprawa-klucz. Rok temu w Czechach byłem jedynym Amerykaninem przez dwa-trzy tygodnie i nie było łatwo, ale wówczas dopiero zaczynałem karierę. Teraz prawdopodobnie będę sam przez około 10 miesięcy, ale mam już pewne doświadczenia, więc będzie mi łatwiej.
Powiedziałeś, że zasięgnąłeś języka? To znaczy?
- Popytałem o Polskę i poczytałem trochę w Internecie. Dotychczas Polska kojarzyła mi się tylko z tym, że u was musi być bardzo zimno. Ale na razie nie jest źle.
Poczekaj na prawdziwą zimę za kilka miesięcy. A dowiadywałeś się czegoś o swoim nowym zespole?
- Wszystko wiedziałem od swojego agenta; rozmawiałem również z trenerem, z władzami klubu. Powiedzieli mi, że w zeszłym sezonie zespół spisywał się świetnie, dzięki temu awansował do najlepszej ligi w kraju i obecnie ma nadzieję na kontynuowanie dobrej passy.
Właśnie, spisywał się świetnie w 1. lidze. Tauron Basket Liga to zupełnie inne wyzwanie i inny poziom.
- Poziom tak, ale koszykówka wszędzie jest taka sama.
Gra dla beniaminka ligi do zawsze wyzwanie...
- Z pewnością. Myślę jednak, że możemy być optymistami. Jest duże grono zawodników z poprzedniego sezonu, a obcokrajowcy mniej więcej się znają. Kojarzę Patrika Audę, on z kolei zna się trzecim zawodnikiem z zagranicy (Michalem Batką - przyp. M.F.). Myślę, że to może wypalić. Ja ucieszyłem się bardzo, gdy trener powiedział mi, że w przeszłości grał w reprezentacji Polski, zdobywał medale w koszykówce klubowej i do tego był rozgrywającym. To świetna wiadomość dla mnie, bo dzięki temu na pewno wiele się nauczę. W końcu też jestem rozgr...
...ywającym, czy może raczej combo-guardem?
- W sumie combo-guardem, ale to znaczy, że łączę w sobie cechy rozgrywającego i strzelca. Nie ma wielkiej różnicy między tymi pozycjami. Klasyczny playmaker koncentruje się na kreowaniu gry zespołu, a combo-guard również kreuje miejsce i pozycję na parkiecie dla siebie. Wszystko jest płynne. Jestem wystarczająco wszechstronnym graczem, by spełnić oba kryteria.
Wróćmy do przeszłości, do ostatniego sezonu w Czechach. Jak oceniasz miniony rok z dzisiejszej perspektywy?
- Grałem w zespole Sluneta Usti nad Labem (Uście nad Łabą po polsku - przyp. M.F.) i byliśmy w środku tabeli przez cały sezon. Ostatecznie odpadliśmy na etapie ćwierćfinału, ale ja rozegrałem dobry sezon pod względem indywidualnym. Wiem, że to nie brzmi przekonująco, ale tak naprawdę to był mój pierwszy rok w profesjonalnej karierze. Gdzieś musiałem zacząć grać w Europie i padło na Czechy. Nie sądzę bym dokonał złego wyboru. Chciałem zakończyć sezon będąc mądrzejszym graczem i wziąć z tego okresu w lidze czeskiej tyle, ile się dało.
I ile się dało? Czego nauczyłeś się przede wszystkim?
- Przede wszystkim stałem się graczem ukierunkowanym na zespół. W porządku, byłem najlepszym strzelcem zespołu, oddawałem dużo rzutów, ale tego wymagała ode mnie moja rola na parkiecie i takie były oczekiwania klubu. Niemniej starałem się mocno wpływać swoją postawą na postawę zespołu.
Licznik asyst dobił do prawie sześciu w meczu. To dużo. Ale ponadprzeciętny miałeś licznik rzutów oddanych w każdym spotkaniu - aż 18.
- Dużo, prawda (śmiech)? Wiem, że dużo i że to jest rzadko spotykane. Ale tak, jak powiedziałem: wszystko rozbija się o kwestię taktyki. Takie były oczekiwania klubu i sztabu trenerskiego wobec mojej gry. A celem była gra w play-off i ostatecznie nam się udało.
Przed tobą rok w Kutnie. Czego oczekujesz po sezonie spędzonym w Polfarmexie?
- Chciałbym dalej piąć się po drabinie mojej kariery. Chciałbym notować progres i ciągle stawać się lepszym, mądrzejszym graczem. Tak naprawdę jestem dopiero na początku swojej kariery zawodowej i przede mną dużo czasu. Mam nadzieję, że będę grał na tyle solidnie, że trenerzy, moi koledzy z zespołu oraz kibice będą zadowoleni. A będą wtedy, gdy zespół będzie wygrywał.