Pierwsza połowa była dość wyrównana, chociaż gra toczyła się głównie na połowie drużyny przyjezdnej. To jednak nie przekładało się na klarowne akcje bramkowe.
Bramki zaczęły padać dopiero w drugiej połowie i to w końcowej jej fazie. Drużyna z Warszawy wyszła na prowadzenie na kwadrans przed końcowym gwizdkiem po pięknym uderzeniu z kilkunastu metrów w samo okienko bramki. Kilka chwil później Ursus strzelił gola na 2:0.
W końcówce gospodarze ruszyli do przodu chcąc doprowadzić chociaż do remisu. W 83. minucie udało się strzelić bramkę kontaktową, lecz na tym niestety się skończyło. W innych akcjach albo brakowało dokładności, albo bramkarz gości stawał na wysokości zadania.
- Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz. W Ursusie doszło do zmiany trenera, "nowa miotła" zawsze motywuje drużynę. My mamy swoje problemy z którymi musimy sobie radzić. Pierwsza połowa była wyrównana, w drugiej też – poza sytuacjami bramkowymi – Ursus także wiele sobie nie wypracował. Smutne jest to, że w kolejnym meczu dostajemy bramkę z gatunku "stadiony świata". Chłopaki zostawili na boisku zdrowie, walczyli, robiliśmy co w naszej mocy, żeby punkty zostały w Kutnie. Zabrakło szczęścia, trzeba dobrze przygotować się do kolejnych spotkań – mówił po meczu trener KS Kutno, Dominik Tomczak.
KS Kutno 1:2 Ursus Warszawa
KS: Szelong, Matysiak, Kacela, Dąbrowski, Świątkiewicz (Szczepański), Bujalski, Wielgus, Telestak, Kralkowski, Klepacki, Kasperkiewicz
Bramki:
0:1 75. Kamiński
0:2 77. Pyrzyna
1:2 83. Szczepański
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.