– Bobry wkopały się w ziemię na dobrych parę metrów i tylko patrzeć jak droga się zapadnie – mówią zmartwieni działkowicze. Bobrzego problemu z Żychlinie końca nie widać. Już w zeszłym roku gryzonie coraz odważniej poczynały sobie na Słudwi, zagrażając nie tylko uprawom, ale nawet bezpieczeństwu mieszkańców.
Najliczniejsza grupa zwierząt pojawiła się na wysokości ogródków działkowych Emit, doprowadzając mieszkańców do białej gorączki. Bobry pogryzły bowiem drzewo, które niemal runęło na pobliski budynek! Tragedii zapobiegli wówczas miejscy urzędnicy, którzy zlecili wycięcie drzewa. Sprawę w swoje ręce wziął również Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Łodzi.
Jak się okazuje, zeszłoroczne problemy były tylko wierzchołkiem góry lodowej. Bobry zbudowały przy działkach tamę, która co prawda, w czasie suszy stanowiła swoistego rodzaju system melioracyjny, lecz zdaniem części mieszkańców, w czasie roztopów może przyczynić się do zalania pól i zmarnowania upraw. Problemem numer jeden jest jednak droga leżąca zaledwie parę metrów od żeremi.
– Przecież to nie jest szczur, że pomieści się na metrze, to są duże zwierzęta, one potrzebują przestrzeni. Żeremie mogą się ciągnąć kilka metrów, a te tutaj – akurat w stronę drogi – mówi pan Jan, działkowiec.
– Bobry zaczynają podkopywać szosę i to jest tylko kwestią czasu, kiedy się zapadnie. Oby nie doszło do jakiegoś nieszczęścia – ostrzega żychlinianin. Zdaniem mieszkańców jedynym sensownym rozwiązaniem jest wyłapanie bobrów i przewiezienie je w inne miejsce – oddalone od działek i budynków mieszkalnych. Wiele wskazuje na to, że już niebawem mieszkańcy będą mogli odetchnąć z ulgą.
– Jest już pozwolenie Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska na rozebranie tamy na rzece Słudwi. Na to zadanie wkrótce ogłoszony zostanie przetarg, a okres jego wykonania możliwy jest jedynie w czasie: 15 marca – 30 kwietnia oraz 15 lipca – 15 listopada – informuje Jan Liwarski z Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Łodzi, oddział w Kutnie.