Halina Maślisz mieszka na Paderewskiego od blisko pół wieku. Jak mówi, mimo wielokrotnych próśb i obietnic urzędników, droga nigdy nie doczekała się generalnego remontu. Mieszkańcy chcieliby, żeby zamiast utwardzonej ziemi wylany został tutaj asfalt.
- Uliczki wokół nas, a także wsie mają nawierzchnię asfaltową, a my musimy brodzić w błocie. Nie mamy ani drogi, ani chodnika który prowadziłby do ulicy Przemysłowej - denerwuje się pani Halina. - Po opadach deszczu mamy tu prawdziwe bajoro, a latem nie możemy otworzyć okien, bo wszędzie unoszą się tumany kurzu. Żyjemy jak w średniowieczu!
W pomoc mieszkańcom Paderewskiego zaangażowała się Maria Aulich, radna miejska. W zeszłym tygodniu po wielu prośbach z kutnianami spotkał się także wiceprezydent Jacek Boczkaja, który znalazł się pod gradobiciem pytań.
- Kilka dni przed wizytą prezydenta przyjechały do nas koparki i wyrównały drogę. Wysypano też piasek. To kpina i lekceważenie mieszkańców, bo po najbliższym deszczu dziury zostaną odsłonięte, a błota będzie jeszcze więcej - uważa kobieta. - Szkoda, że prezydent przyjechał już na gotowe. Mógł pojawić się kilka dni wcześniej, ale koniecznie w kaloszach.
Podobnego zdania jest Kazimierz Fus, kolejny z mieszkańców.
- Od wielu lat obiecują nam, że będziemy mogli jeździć po asfalcie. Zawsze kończy się tak samo i zostajemy z niczym. To kpiny - uważa mężczyzna.
Na spotkaniu z mieszkańcami Jacek Boczkaja rozwiał nadzieje na rychłe załatwienie problemu.
- Inwestycji związanych z ulicą Paderewskiego nie ma w planie trzyletnim. O żadnych pracach na razie nie ma mowy - twierdzi J. Boczkaja. - Do rozmowy można wrócić przy planowaniu kolejnego budżetu. Na razie nie ma tematu.