Ofiarą bandytów padają mieszkańcy, którzy wieczorami boją się wychodzić z domów. Chuligani niszczą też drogowe znaki, przystanki autobusowe oraz posesje mieszkańców.
- Ostatni tydzień to był prawdziwy dramat, nie przespałam całej nocy. Trzy razy wzywałam policję. Najpierw zniszczyli przystanek tuż pod moim domem, a gdy zwróciłam im uwagę obrzucali mi dom butelkami - mówi jedna z mieszkanek, Barbara Stępniak.
Jak ustaliliśmy szajka oprychów to młodzi mieszkańcy wsi, których rodzice wyjechali za granice w celach zarobkowych. Od tamtej pory młodociani przestępcy terroryzują okolicę, zastraszając mieszkańców.
- Nie ma na nich siły. Mam małe dzieci, o które zwyczajnie się boję. Strach jest nawet na nich spojrzeć, bo mogą uznać to za przejaw agresji. Ubiegłej nocy przyszli do sąsiada z pochodniami i chcieli spalić przydomowe choinki. Obserwowałam to wszystko z okna i modliłam się, by nie przyszli do mnie - wspomina pani Maria, kolejna z mieszkanek.
Lokalna społeczność ma już dość tego, co dzieje się z ich okolicy. Zdaniem mieszkańców policja nie radzi sobie z bandytami, którzy nic nie robią sobie ze stróż prawa.
- Policja przyjeżdża oznakowanymi radiowozami, a wtedy te łobuzy uciekają. Nieraz słyszałem jak w stosunku do policjantów padały wyzwiska. Chuligani śmieją im się w twarz, a my musimy żyć w ciągłym strachu - twierdzi z kolei Antoni Wierzbicki.
Oficer prasowy kutnowskiej policji potwierdza, że w Muchnowie w ostatnim czasie wzrosła liczba interwencji. Paweł Witczak zapewnia jednak, że policja robi wszystko, co może by uporać się z bandą rzezimieszków.