Przypomnijmy, że mieszkańcy osiedla batalię przeciwko kostnicy w sąsiedztwie toczą od drugiej połowy lipca.
- Do tej pory żyło się nam tu spokojnie. Nie chcemy codziennie patrzeć na śmierć i zwłoki. Zamierzamy protestować do skutku. Jeśli będzie trzeba skierujemy sprawę do sądu - mówią kutnianie.
Na osiedlu mieszka wielu starszych ludzi. Podkreślają, że przez nowego sąsiada nabawią się depresji. Największe obawy mają przed chłodnią. Wychodząc z dzieckiem na spacer nie chcą zastanawiać się, ile osób opłakuje zmarłego, ani spotykać karawanu z trumną.
Pierwszy protest w tej sprawie mieszkańcy skierowali w lipcu, wówczas podpisało się pod nim 50 osób. Kolejny dostarczyli do urzędu w sierpniu - z setką podpisów. Mimo to magistrat nie uwzględnił ich jako strony w postępowaniu administracyjnym. Pod uwagę bierze jedynie zdanie kilku rodzin, mieszkających w najbliższym sąsiedztwie zakładu.
- To jest jakiś absurd. Przecież problem dotyczy większej grupy mieszkańców. Dziwi mnie, że miasto nie wzięło pod uwagę osób, które mają domy przy ul. Kościuszki, naprzeciwko zakładu pogrzebowego - uważa Andrzej Strzałkowski. - Mam jednak nadzieję, że urząd nie zbagatelizuje głosu wszystkich i nie wyda zgody na uruchomienie kostnicy w naszym sąsiedztwie.
Magistrat nabrał wody w usta. Na nasze pytania odpowiada praktycznie jednym zdaniem - postępowanie administracyjne trwa.