Pan Józef jechał z Krośniewic do Pomarzan, by odwiedzić mieszkającego tam syna, gdy nagle na drogę przeznaczoną dla rowerzystów wjechało rozpędzone auto prowadzone przez niedoświadczonego kierowcę.
- Rower nadaje się do wyrzucenia, był całkiem nowy i zupełnie sprawny, teraz nadaje się na złom. Cieszę się, że udało mi się z tego wyjść cało - opowiada pan Bytner.
Poszkodowany mężczyzna z poważnym obrażeniami został przetransportowany do kutnowskiego szpitala. Okazało się, że doznał ogólnych potłuczeń i urazu głowy. Teraz musi poruszać się przy użyciu kuli, skarży się również na coraz częstsze bóle głowy.
- Nie wiadomo, czy tata będzie mógł teraz normalnie chodzić. Ta kobieta powinna stracić prawo jazdy. Przecież mogła odebrać mu życie. Ojciec jechał zgodnie z przepisami. Mimo swoich lat nieźle się trzymał, po tym wypadku wymaga jednak stałej opieki - mówi syn pana Józefa.
Jak doszło do tego, że na drodze przeznaczonej dla rowerzystów znalazł się pędzący samochód? Kto jest odpowiedzialny za wypadek, w którym cudem nie było ofiar?
Sam poszkodowany ma ogromne pretensje do gminy. Jego zdaniem nie dopilnowano, aby droga została należycie oznaczona.
- Nie ma tam znaków mówiących o tym, że jest to droga dla rowerzystów. Nie winę kierowcy, każdemu zdarza się być nieuważnym. Mam żal do urzędników! - mówi ranny w wypadku staruszek.
Co na to urzędnicy?
- Droga jest oznaczona poziomym znakiem zakazu wjazdu. Osoby, które poruszają się po tej drodze łamią przepisy ruchu drogowego. Nie widzę podstaw do jakichkolwiek roszczeń od Urzędu Gminy - mówi z przekonaniem Henryk Ociepa, przewodniczący rady miasta.
Artykuł ukazał się w czwartkowej "Gazecie Lokalnej".