O niebezpieczeństwie związanym z rozpadającymi się ruinami należącymi do PKP mówiło się od dawna, jednak temat był bagatelizowany do czasu dramatycznego w skutkach wypadku w którym zginął 18-letni Mariusz, uczeń pobliskiej szkoły. Chłopak z niewyjaśnionych przyczyn spadł z wysokości kilku metrów i zmarł. Kolej po interwencji ze strony dyrekcji oraz rodziców uczniów ZS nr 4 w Azorach co prawda zabezpieczyła budynek... siatką. Ta padła jednak łupem złomiarzy i do ruin, w których czyha śmierć znów może bez problemów dostać się każdy.
Mieszkańcy okolicznego osiedla są zbulwersowani biernością przewoniźnika.
- Do tej pory włos jeży się na głowie, gdy przypomnę sobie tragedię z tamtego roku. Te budynki dawno powinny zostać zabezpieczone, a jeśli właściciel nie radzi sobie z problemem, to powinien je sprzedać. Obecny stan rzeczy to czekanie na kolejną tragedię - mówi Grażyna Pawlikowska, która mieszka w sąsiedztwie.
O bezczynności Polskich Kolei Państwowych, do których należy feralny teren mówi także Agnieszka Ryczkowska, dyrektor ZS nr 4 w Kutnie.
- Teren przez wiele lat nie jest należycie zabezpieczony. Zgłaszałam ten problem wielokrotnie, jednak bez efektów. My ze swojej strony robimy wszystko, aby uczniowie nie wchodzili do ruin - zapewnia A. Ryczkowska.
Mimo to w ruinach bez problemu można spotkać młodzież, a także złomiarzy, którzy kradną ostatnie metalowe elementy podtrzymujące konstrukcje budynków.
O sprawę niezabezpieczonych budynków zapytaliśmy PKP. Do sprawy powrócimy.