Michał Pietrzak: W Bydgoszczy, już w ćwierćfinale uzyskałem swój rekord życiowy na 400 metrów przez płotki i z tego faktu jestem bardzo zadowolony. Co prawda potem liczyłem na finał i dlatego niedosyt pozostał. Wiem, że mogłem pobiec lepiej. Była to jednak pierwsza tak duża impreza w mojej karierze i nerwy zrobiły swoje.
T.D.: To był twój największy sukces sportowy?
M.P.: Już samo zakwalifikowanie się do Mistrzostw Świata to ogromny sukces, a zajęcie czternastego miejsca indywidualnie i piątego w sztafecie bardzo cieszą. Cztery lata temu startowałem w Mistrzostwach Norwegii i Skandynawii w Szwecji, gdzie wywalczyłem trzy złote medale i raz stanąłem na ostatnim stopniu podium. Jednak nawet takie imprezy i tytuł Mistrza Polski w żaden sposób nie da się porównać do rywalizacji z czołowymi zawodnikami na świecie. Pamiętajmy, że w Bydgoszczy startowali najlepsi juniorscy lekkoatleci z całego globu.
T.D.: Skąd to zamiłowanie do sportu, do lekkiej atletyki?
M.P.: Tata jest trenerem, który podobnie jak mama uprawiał sport. To właśnie od rodziców przejąłem takie zamiłowanie i będę je rozwijał w przyszłości
T.D.: Waldemar Pietrzak, czyli twój tata, a zarazem trener. Czy to połączenie nie koliduje ze sobą?
M.P.: Jest to bardzo dobre połączenie. Tata zna dobrze moje dobre i złe strony dlatego układa trening dopasowany do moich możliwości. Dzięki niemu polubiłem tę dyscyplinę sportu.
T.D.: Jakie są twoje marzenia sportowe?
M.P.: Oczywiście największym marzeniem jest medal olimpijski.
T.D.: A prywatne?
M.P.: Chciałbym być w przyszłości dobrym lekarzem sportowym oraz trenerem.