Monika Kacprowicz: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda ze wspinaczką?
Robert Karasiński: Swoje pierwsze doświadczenia zdobyłem w 27-mej drużynie harcerskiej „Iskry”. W sumie wspinam się od siedmiu lat. Moja przygoda rozpoczęła się najpierw od małych skałek, a następnie przeszedłem do większych gór w Tatrach. Teraz chce zdobyć Mont Blanc. Czy mi się to uda? - czas pokaże.
M.K: Dlaczego się wspinasz?
R.K: Mają prawdziwą pasją są góry. Zaś pokonywanie szczytu daje mi sporo satysfakcji. Denerwuje mnie osiadły tryb życia, praca i dom – taka monotonia. Dlatego raz do roku chce powspinać się po górach i w ten sposób oderwać się od rzeczywistości oraz aktywnie spożytkować czas. Poza wspinaczką również nurkuje oraz skacze na spadochronie. W tym sporcie fascynuje mnie również niepewność i niebezpieczeństwo. Należy przy tym zauważyć, że wspinaczka bazuje na spokoju oraz opanowaniu, gdyż każdą pomyłkę można przypłacić nawet życiem. Więc, aby uniknąć nieszczęścia zawsze przed wspinaczką nawet trzy razy sprawdzam sprzęt.
M.K: Czy miałeś kiedyś sytuację, że niewiele brakowało, abyś spadł?
R.K: Owszem, było kilka takich sytuacji. Najbardziej utkwiło mi w pamięci zdarzenie podczas wspinaczki w jaskini w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, gdzie odpiął mi się karabinek. Wówczas naprawdę bałem się, że spadnę.
M.K: Ile pokonałeś już szczytów? Jaki jest Twój największy sukces?
R.K: Głównie wspinałem się po tatrach. Sporo z tych wypraw udało mi się zakończyć sukcesem czyli zdobyciem szczytu. Jak do tej pory największym szczytem na jaki się wspiąłem to Rysy. Ma on 2499m n.p.m.
M.K: Dlaczego tym razem zdecydowałeś się wyruszyć na Mont Blanc?
R.K: Zdecydowałem się na szczyt Mont Blanc z kilku powodów. Jest to pierwsza poważna wyprawa w jakiej mogę uczestniczyć. Dzięki niej zdobędę również nowe doświadczenia, a być może kiedyś samodzielnie lub w grupie wyruszę na podobną wspinaczkę. Istotne w wyborze szczytu były również względy finansowe, które są pewnego rodzaju utrudnieniem. Wyprawa na szczyt Mont Blanc nie jest, aż tak droga i mogę sobie na nią pozwolić. Zbierałem na nią przez cały rok i chce, żeby była niezapomniana. Mam nadzieję, że uda się go zdobyć. Z Kutna wyruszam już w środę. Wspólnie ze mną wspinać będzie się osiemnaście osób, w tym trzech przewodników. Będziemy podzieleni na trzy grupy.
M.K: Jeśli Ci sie uda to, jaki będzie twój następny szczyt?
R.K: Chciałbym w przyszłym roku wspiąć się na Elbrus – szczyt Kaukazu. Uważam, że jest to całkiem realne marzenie. Tym bardziej, że nie jest to zbyt kosztowna wyprawa.
M.K: Jak zachęcisz kutnian do uprawiania tego typu sportu?
R.K: Trzeba naprawdę lubić wspinaczkę. Wystarczą dobre chęci oraz odrobina cierpliwości. Zachęcam do uprawiania wspinaczki.