– Od tego w zasadzie się zaczęło. Lekarze twierdzili, że Łukasz prawidłowo rozwinął się kosztem Kasi. Ja w to nie wierzę. Coś musiało pójść nie tak podczas porodu. Kasieńka urodziła się jako druga. Okazało się, że cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Do tego doszły skolioza kręgosłupa i zwichnięcie bioder. Łukasz jest okazem zdrowia – opowiada Joanna Fabiańska, mama bliźniąt.
Choroba Kasi zdeterminowała życie Fabiańskich. Domem dla pani Joanny i jej córki przez większość czasu był szpitale – Warszawa, Łódź, Łowicz. Pomocy szukano wszędzie. Wszystko po to, by Katarzynka czuła się jak najlepiej, jak najmniej cierpiała.
Gdy podrosła do jej domu zaczęli przychodzić nauczyciele i rehabilitanci. I tak przez dziewięć lat. Marazm, rutyna, nuda. – Kasia miała naprawdę wspaniałych nauczycieli. W ostatnich miesiącach indywidualnej nauki widziałam, widziaam jednak, że Kasia nie jest zainteresowana zajęciami, nudzą ją. Strasznie się czułam, gdy widziałam, że moja córka się męczy. Niejako uwięziona przez chorobę w czterech ścianach. Nie widziałam jednak innego rozwiązania. Kasieńka jest ciężko chora i tak musi być – myślałam. Różny splot wydarzeń spowodował, że nasza rodzina trafiła w listopadzie zeszłego roku do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Zdunach – wspomina pani Joanna.
W GOPS-ie Fabiańscy trafili na kierownik ośrodka Aleksandrę Urbańską, która na co dzień mieszka w Żychlinie.
– Staraliśmy się wspólnie z gminą pomóc tej rodzinie. Nie mogłam przeżyć, że państwo Fabiańscy początkowo nie byli zadowoleni. Chodziło głównie o rehabilitację Kasi. W zaleceniach lekarskich mowa była o tym, że powinna się ona odbywać codziennie. W Zdunach czy w Łowiczu nie było jednak na to szans – opowiada A. Urbańska. Pani Aleksandra bardzo zaangażowała się w sprawę. Jak mówi oczarowały ją duże oczy Kasi. Kobieta zaczęła szukać ośrodka, który oferowałby dziewczynce codzienne zajęcia z fachowcami, poza domem.
– Sytuacja Kasi nie dawała mi spokoju. Ciągle myślałam o tej dziewczynie o dużych oczach. Któregoś razu, po pracy w jednym z żychlińskich sklepów spotkałam Jerzego Plichtę. Wiedziałam, że ma dziecko niepełnosprawne. Poprosiłam więc o poradę. Od słowa do słowa, okazało się, że pan Jerzy jest przewodniczącym kutnowskiego oddziału Polskiego Stowarzyszenia Na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Polecił, by przysłać Kasię na zajęcia do funkcjonującego przy stowarzyszeniu Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego Niezabudka – dodaje kierownik zduńskiego GOPS-u. Potem wydarzenia potoczyły się dosyć szybko. A. Urbańska dostała zielone światło od miejscowego wójta Jarosława Kwiatkowskiego, który zobowiązał się, że gmina pomoże rodzinie zorganizować szkołę i transport.
– Mama Kasi początkowo była sceptyczna. Dała się jednak przekonać namowom męża – mówi Aleksandra Urbańska.
– Bałam się. Córka nigdy nie zostawała beze mnie na dłużej. Bałam się, że ktoś mi zarzuci, że pozbywam się Kasi, bo jestem wygodna. Dzisiaj wiem, że to było głupie myślenie, bo w ośrodku dzieci chore mają najlepszą opiekę, której nie są w stanie zastąpić żadne zajęcia indywidualne w domu. Choć początkowo byłam sceptyczna, mąż przekonał mnie, że po tylu latach powinnam odpocząć – przyznaje Joanna Fabiańska.
Gdy rodzice chorej Kasi zgodzili się na Niezabudkę pani Aleksandra postanowiła kuć żelazo póki gorące. Pojawił się jednak problem – transport. – Wójt zgodził się na jego sfinansowanie, ale był problem z firmą świadczącą tego typu usługi. Potrzebny był odpowiednio wyposażony bus – wspomina kierownik GOPS-u w Zdunach. – Kombinowałam jak mogłam. Dzwoniłam po przedsiębiorstwach transportowych i nic. Byłam jednak bardzo zdeterminowała. Powtarzałam sobie, że nie można się poddawać, bo połowa drogi już za nami. W pewnym momencie przypomniałam sobie o panu Piotrze z Wojszyc pod Bedlnem. I to był strzał w dziesiątkę. Szczęśliwie okazało się, że poza tym, że świadczy usługi przewozowe, ma również pojazd dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych. I tak się zaczęło. Od marca pan Piotr przyjeżdża „Kasiobusem” pod dom Fabiańskich i zabiera dziewczynę do Kutna. Codziennie pokonują w obie strony około 60 kilometrów. Kasia bardzo cieszy się na spotkania z kierowcą, nauczycielami, rehabilitantami i innymi dziećmi. Ona, a także jej rodzina odżyła.
– Kasia jest zupełnie inna. Stroi się codziennie. Lubi malować usta. Ciągle się śmieje. Jej uśmiech to moje szczęście – wyznaje mama dziewczyny.
W Niezabudce 18-latka uczestniczy m.in. w zajęciach w sali doświadczania świata.
– Sala ta przystosowana jest do terapii, której głównym celem są bodźce. Dzieci poznają tutaj świat za pomocą wzroku, dotyku, węchu. Kasia jest bardzo pogodna i widać, że bardzo dobrze czuje się na zajęciach – kwituje Agnieszka Klimczak, nauczyciel.