– Sąsiedzi wprowadzili się tu z miasta 6 lat temu. Początkowo nasze relacje były dobre. Przychodzili do mnie po mleko czy jajka. Wszystko zmieniło się 2 lata temu, kiedy sąsiad chciał postawić płot – mówi Wiktoria Sujecka, mieszkanka Mnicha.
Przed wybudowaniem ogrodzenia potrzebne były badania geodezyjne, aby określić gdzie dokładnie przebiega granica między działkami pani Wiktorii i jej sąsiadów. 1000 zł – o taką kwotę na opłacenie geodety poprosić miał kobietę jej sąsiad, by w ten sposób rozłożyć koszta na pół.
– Nie dałam mu tych pieniędzy. Stwierdziłam, że mi badania geodezyjne nie są do niczego potrzebne. Sąsiad zapłacił za nie sam, ja oczywiście podpisałam wszystkie dokumenty i myślałem, że temat się zakończy – mówi pani Wiktoria.
Od tamtego czasu między sąsiadami wybuchł niemały konflikt. Do kłótni dochodzić miało wielokrotnie, o dym z komina, przycinanie trawników na granicy działek. Ostatnio także ktoś doniósł na panią Wiktorię, że znęca się nad zwierzętami.
– W lipcu przyjechała do mnie policja. Chcieli sprawdzić stan moich zwierząt. Policjanci stwierdzili, że wszystko jest w porządku i odjechali. Jestem prawie pewna, że zgłoszenie złożyli sąsiedzi – mówi kobieta.
Na wizycie mundurowych sprawa się nie zakończyła.
Niedawno do Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wpłynęło anonimowe zgłoszenie, że pani Wiktoria zaniedbuje swoje krowy. 17 sierpnia do kobiety przyjechała inspekcja, by sprawdzić stan zwierząt oraz warunki, w jakich są trzymane.
– W trakcie kontroli nie zaobserwowałam nic niepokojącego. Do stanu krów nie można mieć zastrzeżeń. Przy okazji sprawdziliśmy, czy psy pani Wiktorii są zdrowe i zaszczepione. W tym przypadku także nie stwierdziliśmy żadnych niedociągnięć – mówi Amanda Chudek, prezes Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Zdaniem pani Wiktorii, za ciągłe wizyty przeróżnych organów odpowiadają jej sąsiedzi. Jak mówi kobieta, jest to dla niej wyjątkowo męczące, bo wizyty policji i inspektorów stały się tajemnicą poliszynela całej wsi.
Próbowaliśmy porozmawiać z sąsiadami pani Wiktorii. Ci pragną zachować anonimowość. Potwierdzili, że byli na policji i prosili o interwencję u pani Wiktorii. Zaprzeczyli jednak, jakoby to oni wezwali inspekcję z ŁTOnZ.