reklama

Kocham śpiewać i spędzać czas z ludźmi - wywiad z Ewą Farną

Opublikowano:
Autor:

Kocham śpiewać i spędzać czas z ludźmi - wywiad z Ewą Farną - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaZ Ewą Farną, gwiazdą kutnowskiej majówki, rozmawialiśmy wczoraj w restauracji hotelu Rondo. Artystka zaprosiła dziennikarzy na konferencję prasową. Mimo, że spała raptem dwie godziny, tryskała energią i wręcz domagała się kolejnych pytań. Zapytaliśmy Ewę o promocję albumu "EWAkuacja", jak również jej cechy charakteru, styl życia i kierunek, w jakim podąża.Jak wrażenia z promocji twojej najnowszej płyty? Jesteś pełna sił, czy już trochę zmęczona?– Jasne, że jestem już zmęczona, ale to ogólnie przez tryb życia, jaki prowadzę od pięciu lat. Nie jest łatwo, bo do śpiewania dochodzi jeszcze szkoła. Ciężko jest wstawać rano, gdy żyje się nocnym życiem. Daję radę, bo robię to, co mnie bawi. Kocham śpiewać i spędzać czas z innymi ludźmi, być na scenie. Jestem egocentryczna, nie mam problemu z wywiadami czy sesjami fotograficznymi. To jest to, co mnie podnieca.

W twoim logo, podobnie jak w herbie Kutna, znajdują się dwa lwy. Czym są one dla ciebie?

– Naprawdę? Nie wiedziałam. Lew to mój znak zodiaku. Lwy są pewne siebie i lubią być w centrum zainteresowania. Mają duży temperament. Potrafią również szefować i organizować, mieć wszystko pod palcem. Są też złe strony tego medalu, ale ogólnie jestem zadowolona. Jakoś sobie płynę przez życie (śmiech).

To są dobre cechy w show-businessie?

- Tak, na pewno. Człowiek, który wstydzi się i siedzi w rogu jak mysz pod miotłą, nie przebije się. Ja jestem ambitna, ale nie znoszę też zbyt ambitnych ludzi, którzy chodzą na imprezy, by się lansować. Nie znoszę lansu, nie robię tego, utrzymuję pewną granicę.

W jednym z wywiadów mówiłaś o sobie, że jesteś oldschoolową dziewczyną. Z jednej strony pół godziny Facebooka dziennie musi być, ale masz jednak konserwatywne podejście do życia?

- Jestem bardzo skomplikowaną osobą. Myślę, że cale życie będę siebie poznawać. Staram się badać swoje złe cechy, jak również te dobre, choć jest ich mało. Chcę też być pokorną osobą i pamiętać, że jest sporo ludzi lepszych ode mnie. Faktycznie, jestem dość konserwatywna. Dla mnie podstawa to rodzina, wierny mąż, trójka dzieci, pies, dom, ogród i wioska.

Pewnie będzie ci ciężko pogodzić te marzenia z pracą...

- No tak, ale to mój największy cel. Boję się tylko sytuacji, w której wydaje się, że wszystko jest idealnie, a tak naprawdę człowiek nie jest do końca szczęśliwy. Chcę mieć jednego męża, a nie rozwodzić się 50 razy. Z drugiej strony rozumiem ludzi, bo nie jest łatwo znaleźć kogoś, kto naprawdę kocha i stara się zrozumieć pracę, która nie jest zupełnie normalna.

Nie lubisz raczej Pudelków i innych tego typu serwisów?

- Ja?! Pudelka czytam codziennie.

A chciałabyś tam się pojawiać?

- Eee... Jeśli ktoś tam napisze, że jestem gruba, to powiem: o super, pojawił się artykuł, fajnie, wszyscy są zadowoleni...

Nie bierzesz sobie takich uwag do serca?

- Zawsze jest to jakaś reklama. Jeśli jest banalna, to się śmieję. Kiedy mam jakiś problem, staram się go rozwiązać sama, a nie przez Pudelki i inne plotuchy. Na pewno nie chcę robić reklamy na swoim życiu prywatnym. Chociaż chyba to właśnie najbardziej interesuje ludzi. A jeżeli nawet by się to zdarzyło, to na pewno nie chciałabym poruszać tematu prywatności innych osób, które są częścią mojego życia, a nie życzyliby sobie mówienia o ich prywatności na łamach tabloidów.

Jak udaje ci się pogodzić śpiewanie ze szkołą i spędzaniem czasu z rodziną?

- Do 17. roku życia rodzice jeździli ze mną na każdy koncert. Teraz tata przyzwyczaja się do faktu, że niedługo skończę osiemnaście lat, że menedżer może się mną opiekować. Nadal spędzam jednak dużo czasu z rodziną. Co do szkoły, tata zawsze mówił, że ona musi być na pierwszym miejscu. Różnie to wychodzi, nie byłam w szkole przez ostatnie dwa tygodnie. Dzisiaj spałam dwie godziny. Czasem bywało, że wracałam do domu o trzeciej lub czwartej, a o szóstej wstawałam do szkoły. Skończyłam z tym, bo za dwa lata wyglądałabym na 40-latkę i miała rozwalony organizm. We wrześniu zaczyna mi się klasa maturalna, czyli będę spędzać czas głównie w szkole. Nie wiem, czy będę grała koncerty i występowała w TV. Nie ma możliwości indywidualnego toku nauki, będę musiała siedzieć w szkole. Chcę mieć maturę, a potem pójść na studia. Na szczęście nauczyciele są bardzo wyrozumiali, starają się pomagać, ale nie odpuszczają. Chociaż Mickiewicz mógł się trochę mniej rozpisać z tą "Odą do młodości"... Czasem myślę sobie: "Aaa, nie chce mi się, nie mogę". Ale pani profesor powiedziała, że nie puści mnie bez tego do następnej klasy. To normalne i tak trzeba.

I z tego całego kołowrotka wzięła się "EWAkuacja"... Twoje alter ego, sposób na ucieczkę od codziennej gonitwy, jak ono wygląda?

- Na co dzień jestem bardzo rozgadana. Mam "naście lat", czyli szalone rzeczy się zdarzają. Alter ego to taka spokojna dziewczyna, która potrafi usiąść na łące i patrzeć przez dwie godziny na zachód słońca. W takiej scenerii napisałam zresztą jedną z piosenek. Piszę poezję. Lubię słuchać muzyki poważnej. Nigdy nie byłam na dyskotece, chociaż lubię posłuchać np. Ushera. Mam takie kontrasty między mną, a alter ego. Tę drugą stronę znają tylko ludzie bardzo bliscy i nie wpuszczam tam nikogo.

Co najbardziej podoba ci się w show-businessie?

- Robię to wszystko dla oklasków. Chcę widzieć, jak ludzie cieszą się muzyką, tym, że mnie zobaczą, że zagram im ulubioną piosenkę. Sama mam swoich idoli i kiedy idę na koncert, to jest dla mnie radość. Lubię dawać ludziom radość. Jeżeli chociaż jeden człowiek odejdzie szczęśliwy z występu, to powiem, że warto było przyjechać. Nie robię tego dla pieniędzy czy sławy. Robienie czegoś dla popularności ma tylko taki cel, żeby organizatorzy mieli pewność: ok, na tę artystkę przyjdzie ileś tam ludzi. Z drugiej strony faktem jest, że chcę grać dla ludzi, a nie w garażu dla swojego taty. Poza tym chcę przez piosenki mowić o swoich poglądach, o tym co się dzieje wokół, a może nawet kogoś poprowadzić jakąś drogą. Moim idolem jest Bono z U2. To niesamowite, że na koncert przychodzi 100 tysięcy ludzi i jest fantastyczny przekaz. Natomiast z pewnością nie widzę swojej przyszłości w sexy magazynach, biegając w majtkach, kręcąc się i sprzedając bardziej swoje ciało, niż muzykę.

Czujesz tremę przy wejściu na scenę?

- Trema nigdy nie była moją koleżanką i jakoś nie żałuję, że nie poznaliśmy się lepiej (śmiech). Nie ma się czego bać. Nie pójdę do więzienia, jak zrobię coś źle, a swoje granice moralności mam. Każde faux pas czy potknięcie to tylko okazja do pośmiania się i opowiadania kiedyś wnukom. A scena stoi, nie spadnie mi na głowę, bezpieczeństwo pracy jest. Występy są po to, aby sprawiać radość.

Kim są dla ciebie twoi fani – „farnoholicy”?

– Są dla mnie bardzo ważni. Nie tylko dlatego, że kupują płyty i chodzą na koncerty. Wspierają mnie. Kiedy mam megadoła, zawsze sięgam do listów, które mi przysyłają. Kiedy je czytam, bardzo poprawia mi się humor. Z drugiej strony czasem niektórzy ludzie piszą na Facebooku "O, Ewcia przytyła, zapomniała tekstu, ma dwa razy to samo na sobie". To co, mam coś kupować i zakładać tylko raz? Niektórzy zajmują się banalnymi tematami. Fakt, mam problem z tekstami, bo śpiewam po czesku i po polsku, mam sześć płyt i naliczyłam 180 tekstów. Jest to mój słaby punkt, wkurza mnie to. Ale mam tutaj booklet (pokazuje), wyciągam go sobie, gdy potrzeba. Uczyłam się teraz przez dwie godziny swojego tekstu, by nie schrzanić koncertu.

Przed tobą na scenie zaśpiewali młodzi wokaliści z Kutna, powoli torujący drogę przez swoją karierę. Jakie możesz im dać rady?

- Nie wierzyć ludziom, nie ufać każdemu. Człowiek musi się czasem spalić, ale to jest niebezpieczne. Trzeba uważać, z kim podpisze się umowę.

Trzeba jednak pracować w jakiejś drużynie...

- Jeśli chodzi o zespół, to kreatywność i twórczość wymaga feela. Trzeba to czuć i ufać tym ludziom. Natomiast z menedżerem jest inaczej. To super człowiek, ale pamiętam, że to tylko praca.

W jakim kierunku chcesz podążać ze swoją twórczością i koncertami?

- Na pewno chcę wypróbować różne style. Jak będę miała 40 - 50 lat, to nie chcę udawać rockwoman, ale bardziej sprawdzić się w bluesowych klimatach. Tak jak Ryszard Rynkowski, który jeździ z fortepianem po klubach. Chciałabym wyruszyć w trasę unplugged po teatrach. Zupełnie inny przekaz, kilka ludzi, kameralna atmosfera. Miałam już kilka takich występów i bardzo dobrze się z tym czuję. Mogę tak sobie spokojnie grać ballady z moim klawiszowcem. Z drugiej strony jestem teraz dziewczyną, która chce być na scenie, tańczyć, bawić się. Chcę podążać jak na razie w kierunku rocka, ale także inspirować się rynkiem, czyli elektroniką. Podstawa musi być jednak rockowa. Czasem jestem niezadowolona z miksu, bo z mocnej piosenki powstaje electro w stylu Lady Gagi, a gitara gdzieś znika w tle. Dlatego na koncertach staramy się dać czadu.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE