reklama

Kutnianka kontra Falck

Opublikowano:
Autor:

Kutnianka kontra Falck - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaDo naszej redakcji zgłosiła się kutnianka Katarzyna Dryńska, która nie pozostawia suchej nitki na pogotowiu Falck. Jak mówi kobieta, ratownicy źle potraktowali jej chorego rocznego synka Filipka. - Karetka jechała blisko trzydzieści minut, a później ratownicy zachowywali się nieprofesjonalnie - twierdzi młoda mama. Kierownictwo Falcku uważa, że zarzuty są bezpodstawne.fot. Katarzyna Dryńska nie ukrywa swojej radości, że Filipiek jest już zdrowy. Na pracownikach Falcku nie pozostawia jednak suchej nitki.

Pani Katarzyna jak co wieczór położyła swojego rocznego synka do łóżka. Do tej pory dziecko nie miało żadnych problemów i było okazem zdrowia. Tym większe było zdziwienie matki kiedy dziecko zaczęło przeraźliwie płakać i krzyczeń.

- Filipek nigdy wcześniej tak się nie zachowywał, byłam w szoku. Od razu chwyciłam za telefon i bez chwili wahania wykręciłam trzy dziewiątki. Wtedy zaczęły się schody - opowiada młoda kutnianka.

Zdaniem pani Katarzyny zachowanie dyspozytora pogotowia było skandaliczne.

- Trzymałam synka na rękach, a on na moich oczach tracił przytomność. Myślałam już o najgorszym, a dyspozytor zamiast od razu wysłać karetkę, to zasypywał mnie stosem pytań. Przecież to dziecko, tutaj liczy się każda chwila - wzburza się kobieta.

To jednak niejedyne zastrzeżenia kutnianki do pracy pogotowia Falck.

- Na karetkę czekałam blisko pół godziny. Gdy w końcu pogotowie przyjechało do mojego synka, to personel zachowywał się bardzo lekceważąco. Lekarka popatrzyła na mojego synka i rozłożyła ramiona. To po prostu skandal - grzmi pani Katarzyna.

Roczny Filipek w końcu trafił na Oddział Pediatryczny kutnowskiego szpitala, gdzie przebywał przez kolejne pięć dni. Jak można przeczytać w karcie informacyjnej, chłopiec miał m.in. infekcję układu moczowego i ostre zapalenie gardła. W momencie przyjęcia do szpitala miał wysoką gorączkę i wymiotował.

- Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i Filipkowi dziś już nic nie dolega. Mam jednak ogromny żal do pogotowia, że tak długo to wszystko trwało, a ratownicy zachowali się nieprofesjonalnie - mówi kutnianka.

Kierownictwo Falcku nie zgadza się z oskarżeniami kutnianki.

- Uważam, że te zarzuty są po prostu bezpodstawne. Od momentu przyjęcia zgłoszenia do dojazdu karetki na miejsce minęło dokładnie siedem minut. Personel medyczny zachował wszystkie procedury i przetransportował małego pacjenta do szpitala. Nie mam żadnych zastrzeżeń do ratowników - twierdzi Krzysztof Chmiela z biura regionalnego Falcku.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo