Przypomnijmy, że w bloku na Przytorzu oznaczonym numerem 4a problem z sanitariatami istnieje od dawna. Na jednym piętrze, gdzie mieszka kilka rodzin, które do dyspozycji miały... zaledwie jedną toaletę. Wprawdzie lokatorzy po naszej publikacji wywalczyli drugą z nich, jednak problem z warunkami panującymi w tym intymnym miejscu nadal pozostaje nierozwiązany.
- Nowa toaleta sprawiła, że nie ma już takich kolejek jak kiedyś, ale co z tego skoro to pomieszczenie wygląda gorzej niż z horroru? Nie można spokojnie załatwić swoich potrzeb, bo woda leje się na głowę - żali się Bogusława Pasińska. - Sanitariaty są w takim stanie, że małego wnuczka myjemy tylko w misce albo umywalce. Od samego widoku wanny, która znajduje się na naszym piętrze, zbiera się na mdłości. Nie dość, że tynk sypie się na głowę, to jeszcze wszystko jest pordzewiałe.
Zdaniem mieszkańców Zarząd Nieruchomości Miejskich nie interesuje się ich losem. Jak mówią, sprawa związana z urągającymi warunkami wielokrotnie była zgłaszana do administracji budynku.
- Staramy się jak tylko możemy, żeby doprowadzić kamienicę do normalnego stanu, jednak nie jesteśmy w stanie wymienić rur. Przez to cały czas łazienki są zalane, a także woda wdziera się do mieszkań - mówi z kolei Marek Trałkowski, kolejny z lokatorów feralnego bloku. - Nie warto czegokolwiek remontować w domu, bo nigdy nie wiadomo, czy jutro z sufitu nie będzie leciała woda. Proszę spojrzeć, wszędzie są zacieki.
O sytuację lokatorów zapytaliśmy w Zarządzie Nieruchomości Miejskich.
- W bloku oznaczonym numerem 4 przeprowadziliśmy już prace remontowe i teraz zajmiemy się kolejnym budynkiem - zapewnia naszego reportera. Mieczysław Makuch, dyrektor ZNM.
Mieszkańcy są jednak coraz bardziej zniecierpliwieni.
- Może jakby pan dyrektor pomieszkał trochę w takich warunkach to by nas zrozumiał. Syty głodnego nie zrozumie - denerwują się mieszkańcy.
Sprawę będziemy monitorować.