Złodzieje z reguły są nieuchwytni. Wartość zniczy nie jest zbyt wysoka, więc poszkodowani nie zgłaszają skarg na policję – Nie będę biegła na komendę, bo ktoś ukradł jeden znicz, ale takie zachowanie boli... co to za ludzie, którzy niszczą miejsce święte. To ludzie obdarci z uczuć, bez serc... – skarży się Pani Danuta. - Jest zgłoszenie, jest sprawa – mówi komendant KPP w Kutnie, Krzysztof Michalski - Taką osobę złapać jest niezwykle trudno, a nawet jeśli już zostanie schwytana to musi być osoba pokrzywdzona, a tych praktycznie nigdy nie ma – dodaje.
Zdaniem komendanta KPP w Kutnie -Zabezpieczenie przed kradzieżami jest praktycznie niemożliwe. Za ewentualne straty poniesione przez złodziei nie odpowiada również zarząd cmentarza, co zresztą jest zapisane w regulaminie.
Jak twierdzi komendant KPP w Kutnie najczęstszą przyczyną kradzieży jest chęć zysku – Kwiaty i znicze kradzione są głównie na „przerób”, wkłady do zniczy są przetapiane i trafiają z powrotem do sprzedaży, podobnie jest z kwiatami - mówi Krzysztof Michalski – W mniejszym stopniu złodziejami mogą być również ludzie bezdomni , którzy kradną by mieć światło... jest to jednak margines – dodaje.
Jak więc walczyć z „hienami cmentarnymi” - pyta się część mieszkańców naszego miasta. Niektórzy próbowali polewać stearyną kwiaty, jednak i ta metoda nie zawsze skutkowała. Zdarzają się przypadki, w których złodzieje, w miejscu kwiatów zostawiają kartkę z groźbą uszkodzenia grobu, co z reguły skutecznie wystrasza ludzi probujących walczyć z „hienami”.
– Przyczaić się, złapać gościa i go troszkę przydusić – proponuje radykalne rozwiązanie jeden z mieszkańców Kutna, inni uważają, że po prostu trzeba się z tym pogodzić, bo zgłaszane na policję nie wchodzi w grę – Nawet jeśli bym zgłosił taką kradzież, to czy policja biegała by po cmentarzu ? ... wątpię – odpowiada sam sobie, Pan Bogdan z Kutna.
Wydaję, się że cynizm i chęć zysku „hien cmentarnych", nie zna granic - Być może, jak taka osoba sama doznała by kradzieży z grobu jej bliskich, poszła by po rozum do głowy, bo innego rozwiązania raczej tu nie ma – ze smutkiem w głosie mówi Pani Danuta.