Ciała martwych psów na posesji w centrum Polski
W weekend przedstawiciele Przytuliska Głowno prowadzonego przez Towarzystwo Przyjaciół Zwierząt "Arkadia" zamieścili w mediach społecznościowych post. Jak podkreślali ma on służyć napiętnowaniu okrucieństwa w stosunku do zwierząt.
- Wieś w centralnej Polsce. Nasz Patrol Interwencyjny jedzie na posesje gdzie przebywa gromada psów. Na miejscu okazuje się ze z dziesięciu psów żyje tylko jeden. Zabieramy go szybko do kliniki, żeby uratować choć to jedno życie. Pozostałe martwe leżą pokotem na polu, a kilka z nich w domu na łóżkach. Na miejsce zostaje wezwana policja i przedstawiciele gminy – relacjonuje Przytulisko Głowno.
Jak dodano inspektorzy mimo wieloletniego doświadczenia nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli.
- To jakiś koszmar. Ciała psów są jeszcze wiotkie. Ta makabryczna sytuacja musiała mieć miejsce niedawno. Sprawą zajmie się prokuratura. Będziemy walczyć o surową karę dla sprawców – zapowiada Przytulisko.
Jak się dowiadujemy wszystko miało miejsce w jednej z miejscowości gminy Piątek. Sprawie przyglądają się funkcjonariusze policji.
- Policjanci z łęczyckiej komendy pod nadzorem prokuratury prowadzą czynności w sprawie śmierci dziewięciu psów znalezionych na terenie jednej z posesji w gminie Piątek. Martwe zwierzęta ujawnili przedstawiciele Towarzystwa Pomocy Zwierzętom „Arkadia” z siedzibą w Głownie. Były to cztery dorosłe psy i pięć szczeniąt – relacjonuje mł. asp. Katarzyna Pietrzak z Komendy Powiatowej Policji w Łęczycy.
Mundurowi niezwłocznie podjęli czynności procesowe. Martwe zwierzęta zabezpieczono w celu wykonania badań, które pozwolą uzyskać odpowiedź, czy do śmierci psów przyczyniły się działania człowieka.
- W tej sprawie został również powołany biegły. W KPP w Łęczycy wszczęto postępowanie w kierunku ustalenia, czy doszło do naruszenia przepisów ustawy o ochronie zwierząt i osób za to odpowiedzialnych. Za zabicie czy uśmiercenie zwierzęcia z naruszeniem przepisów ustawy grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech. Jeżeli sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem, grozi kara pozbawienia wolności nawet do lat pięciu – dodaje mł. asp. Katarzyna Pietrzak.
Burmistrz gminy Piątek komentuje
W rozmowie z Kutnowskim Centrum Informacyjnym to dramatyczne odkrycie komentuje burmistrz gminy, Krzysztof Lisiecki.
Jak mówi do gminy docierały sygnały o tym, że na jednej z posesji znajdują się zwierzęta, które zdaniem mieszkańców były trzymane w nieodpowiednich warunkach i mogły być agresywne.
Mieszkańcy zgłosili ten fakt władzom z uwagi na to, że bali się m.in. o bezpieczeństwo swoich dzieci. Gmina do sprawy podeszła poważnie i na miejsce wysłano jednego z pracowników i przedstawicieli GOPS.
Potwierdzono, że zarówno na posesji jak i w budynku mieszkalnym są zwierzęta, ale właściciel nie chciał wpuścić przedstawicieli gminy na swój teren.
Jak podkreśla burmistrz w tej sytuacji martwiono się nie tylko o bezpieczeństwo okolicznych mieszkańców i dobrostan psów, ale również o to, czy nie zrobią one krzywdy swojemu właścicielowi.
W tego typu trudnych sytuacjach gmina prowadzi współpracę ze wspomnianym Przytuliskiem Głowno. Dlatego nawiązano kontakt z jego przedstawicielami, którzy następnie przyjechali pod wskazany adres.
- Przedstawiciele Przytuliska również nie zostali wpuszczeni. Umówiliśmy się, że przyjadą w innym terminie i te psy zostaną odebrane – mówi burmistrz Piątku.
"Przez 20 lat nie widziałam czegoś podobnego"
Brano pod uwagę fakt, że psy mogą być wygłodniałe, dlatego w międzyczasie zostawiano dla nich karmę.
- Ponownie przyjechali w minioną sobotę i zastali taką sytuację. Okazało się, że psy są martwe. Powiedziano mi, że śmierć zwierząt mogła być spowodowana jakąś chorobą – dodaje Krzysztof Lisiecki.
Jak wspomnieliśmy dokładną przyczynę śmierci zwierząt wykażą badania ich ciał.
Burmistrz zauważa, że w takich sytuacjach są pewne procedury, których wypełnienie może wymagać czasu, a w tym konkretnym zdarzeniu bardzo trudno było przewidzieć, że sprawa może mieć tak tragiczny finał. W innym przypadku być może zwierzęta udałoby się odebrać wcześniej.
- To były około roczne pieski z dwóch miotów. Podejrzewamy, co się stało, ale póki nie będzie ekspertyzy z sekcji zwłok nie chcemy przesądzać. Jedną sunię udało się uratować. Byliśmy u pana tydzień wcześniej, widzieliśmy te pieski żywe. Pojechaliśmy po nie, by zorganizować dla nich adopcje. Niestety dziewięć piesków ich nie doczekało. 20 lat zajmuję się zwierzętami i nie widziałam czegoś podobnego - mówi Agnieszka Kacperska, prezes TPZ "Arkadia".
Do tematu na pewno będziemy wracać.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.