- Proszę o pomoc, szkoły dyskryminują słabszych uczniów - pisze w liście do redakcji Kasia, absolwentka Zespołu Szkół nr 3 im. Wł. Grabskiego. - Od nauczyciela matematyki usłyszałam, że zdam, ale pod warunkiem, że nie przystąpię do matury. Co miałam zrobić? Byłam przyparta do muru i zgodziłam się.
Według niedoszłej maturzystki szkoła w ten sposób dba o statystyki. Dopuszczenie do matur słabszych uczniów to przecież ryzyko niższej zdawalności.
Z tymi argumentami nie zgadzają się dyrektorzy placówek oświatowych. Podkreślają, że od wielu lat nie są rozliczani z wyników matur. Zaprzeczają, że w zarządzanych przez nich szkołach dochodziło do szantażu.
- Trudno poważnie odnosić się do anonimów. Możemy co prawda mieć pewne podejrzenia dotyczące ewentualnej autorki listu, ale po rozmowie z nauczycielami sądzę, że opisywana przez tę dziewczynę sytuacja nie mogła mieć miejsca w naszej szkole, gdyż nauczyciel raczej namawiał ją do zdawania matury, a nie zniechęcał - twierdzi Zofia Falborska, dyrektor Zespołu Szkół nr 3 w Kutnie.
Według nauczycieli zarzuty absolwentów są zemstą za własne niepowodzenia edukacyjne. Zaznaczają, że pretensje mają zazwyczaj ci, którzy nie przykładali się do nauki i ledwo zdawali z klasy do klasy.
W "Grabskim" na ponad stu uczniów klas maturalnych siedmiu zrezygnowało z przystąpienia do egzaminu dojrzałości. W Zespole Szkół nr 1 im. S. Staszica takich osób było 13.
"Lokalna" dotarła do absolwentów, którzy twierdzą, że spotkali się z "szantażem maturalnym" w tej szkole.
- Nie podszedłem do matury. Sprawa została mi postawiona jasno: albo rezygnuję z pisania egzaminu i kończę szkołę, albo powtarzam rok - mówi absolwent Zespołu Szkół nr 1 w Kutnie (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Wolałem ukończyć szkołę. W podobnej sytuacji był też mój kolega.
- Nie możemy ustosunkować się do tych zarzutów, skoro nie znamy konkretów - odpowiada wymijająco Andrzej Pudłowski, wicedyrektor "Staszica". - Osobiście rozmawiałem z uczniami, namawiałem ich, by jednak przystąpili do matury. Stwierdzili jednak, że chcą dobrze przygotować się do egzaminu zawodowego i matura nie jest im potrzebna.
Sprawa maturalnych szantaży doskonale znana jest Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi. Danuta Zakrzewska, dyrektor OKE mówi wprost.
- Do takich patologii dochodzi. Zrobię wszystko, żeby osoby winne zostały ukarane. Niejednokrotnie dzwonię do mnie rodzice, opowiadają o szantażowaniu ich dzieci. Ostatnio odebrałam telefon z Kutna, na dniach spodziewam się pisemnej skargę w tej sprawie. Oczywiście każdą sytuację trzeba dokładnie przeanalizować, by osądami nie skrzywdzić konkretnej placówki.
Artykuł ukazał się w dzisiejszej "Gazecie Lokalnej".