Jak podaje Ministerstwo Rolnictwa, z mazowieckiej rzeźni „wyszło” 9,5 tony mięsa z nielegalnego uboju, jednak na eksport trafiło znacznie mniej, bo niespełna 3 tony. Do chłodni w Kutnie trafiło natomiast dokładnie 235 kg serc wołowych. Jak poinformowała nas zastępca wojewódzkiego lekarza weterynarii w Łodzi, Ewa Lech, zgodnie z procedurami wstrzymano dystrybucję mięsa.
- Partia tych serc wołowych pochodziła z rzeźni mazowieckiej, jednak transport ten przeszedł przez Małopolskę. Ilość tego mięsa była stosunkowo mała jeśli chodzi o liczbę sztuk. Wyjaśniamy kwestię pochodzenia mięsa - każda sztuka jest oznakowana, dzięki temu można ustalić, skąd pochodziła i w jakim była stanie, gdy trafiła na ubój. Niemniej jednak do czasu wyjaśnienia dystrybucja została wstrzymana, oceniamy przydatność mięsa do spożycia i jeśli okaże się, że nie pochodzi ono z chorego wołu to zostanie dopuszczona do sprzedaży - poinformowała nas Ewa Lech.
Do tej pory w wyniku podjętych kontroli wykryto 20 miejsc, do których dotarły transporty z mięsem od chorego bydła. Inspektorat ne wyklucza, że liczba ta może się zwiększyć. Kontrole na terenie woj. łódzkiego nadal są przeprowadzane.
Jeszcze w miniony piątek rzeczniczka Komisji Europejskiej poinformowała, że mięso z chorego wołu dotarło do 14 krajów Unii. Oprócz Polski były to, Czechy, Niemcy, Słowacja, Francja, Węgry, Litwa, Łotwa, Estonia, Szwecja, Finlandia, Portugalia, Hiszpania, Rumunia. Na Słowacji trafiło ono do stołówek szkolnych, zaś przez Niemicy do Słowenii wysłano transporty z mięsem przetworzonym na kebaby.