Przychodnia w Siemianowicach nie spełnia wszystkich wymogów niezbędnych do zakwalifikowania jej przez NFZ do formalnego działania. W ośrodku brakuje podjazdów dla inwalidów czy specjalnych toalet. Pacjentom, którzy leczą się tam od ponad 40 lat nie zależy jednak na wygodach, a na opiece lekarza, który leczy już trzecie pokolenie.
- Nie wyobrażamy sobie leczenia gdzie indziej. Zrobimy wszystko by ratować naszą przychodnię - mówią mieszkańcy.
Niestety przez niejasną sytuację własnościową ośrodek może przestać działać.
- Widmo likwidacji powraca jak zły sen. Jednak tym razem sprawa jest naprawdę poważna. Budynek jest własnością starostwa, od którego dzierżawi je gmina. Chcemy przeprowadzić w remont, aby przychodnia spełniała wszystkie normy tak, aby mogła funkcjonować zgodnie z warunkami NFZ. Mamy jednak związane ręce, bo nikt nie chce podjąć decyzji w sprawie sprzedaży budynku - wyjaśnia dr Jan Skotnicki.
Powiat jak na razie nie odpowiada na propozycje złożone przez lekarza oraz władze gminy, które
już zadeklarowały pomoc w remoncie placówki, do której zapisanych jest tysiąc pacjentów.
- Nie wiemy, na czym stoimy. Ludzie martwią się, bo najbliższa przychodnia znajduje się w Łaniętach oddalonych o 10 km. Znam tych ludzi od 40 lat, jesteśmy jak rodzina. Przeważnie to osoby starsze, którym prócz lekarstw potrzebna jest rozmowa i poczucie bliskości. Mają to w naszej przychodni - dodaje doktor.
Lekarz zapewnia, że jest gotowy przeprowadzić remont na własny koszt. Nie chce jednak inwestować pieniędzy nie wiedząc, co starosta zrobi z budynkiem. Pacjenci są zdezorientowani. Już dziś zbierają podpisy pod petycją, pod którą podpisało się 900 osób.
- Będziemy bronić naszej przychodni i pana doktora! Jest dla nas jak ojciec. Od kiedy pamiętam był z nami w trudnych chwilach. Takich lekarzy dziś już się nie spotyka - uważa Halina Rydzewska.
W obronie przychodni stają też miejscowy radny oraz sołtys, którzy zapowiadają walkę o placówkę do ostatniego tchu.
- Nie pozwolimy, by zabrali nam ostatni ośrodek, jakie istnieje w okolicy - zapewnia radny Paweł Mirowski.
W sprawie interweniowaliśmy w powiecie. Wicestarosta, Konrad Kłopotowski, stara się tonować nastroje.
- Starostwo nie ma żadnych planów, co do tej nieruchomości. Została ona przekazana mocą uchwały i dopóki będzie tam przychodnia, dopóty będzie ona we władaniu gminy - twierdzi.