Spokojna w ciągu dnia kamienica wieczorami zamienia się w prawdziwy raj dla miejscowych pijaków. Klienci baru i sklepu monopolowego ochoczo rozsiadają się na klatce schodowej i piją alkohol, soczyście klnąc. Mało tego, pod drzwiami mieszkań... załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne.
W połowie maja jedna z pijackich awantur o mały włos nie zakończyła się wielką tragedią. Grupa osób zaczęła dobijać się do mieszkania państwa Woźniaków. Młodzi ludzie zamroczeni alkoholem walili w okna i kopali w drzwi. Wewnątrz przebywała brzemienna pani Wioletta wraz z małymi dziećmi.
- Jestem w takim stanie, że nie mogę się denerwować. Każdy, choćby najmniejszy stres, może skończyć się dla mnie poronieniem - mówi Wioletta Woźniak. - Ci ludzie byli nieobliczalni, krzyczeli i chcieli wejść do mojego lokalu. Strasznie się bałam. Takie sceny są tutaj na porządku dziennym.
Mieszkańcy uważają, że problem byłby o wiele mniejszy, gdyby dostęp do kamienicy był utrudniony dla postronnych osób. Rozwiązaniem miałaby być wymiana drzwi.
- Teraz zamki są popsute i każdy może wejść do naszej kamienicy bez najmniejszego kłopotu. Wiele razy prosiliśmy, żeby zamontowano drzwi z domofonem. Niestety, nikt nie chce nam pomóc - dodaje pani Wioletta.
O problemie mieszkańców poinformowaliśmy władze Zarządu Nieruchomości Miejskich, który administruje budynkiem.
- Dołożymy wszelakich starań, aby rozwiązać problem lokatorów tej kamienicy - zapewnia Mieczysław Makuch, dyrektor ZNM.