Jak mówią kutnianie mieszkający przy ulicy Lipowej ich batalia o przyłącze bieżącej wody do posesji trwa od ponad czterech lat. Wydeptali już ścieżki do wielu urzędów, jednak ich problem nadal nie został rozwiązany.
- Czujemy się, jakbyśmy byli w średniowieczu. To nie do pomyślenia, żeby w XXI wieku włodarze miasta mogli pozwolić na to, by mieszkańcy żyli bez bieżącej wody - denerwuje się Katarzyna Najdecka. - Zbieramy teraz podpisy pod petycją do prezydenta. Musi w końcu nam pomóc, jesteśmy tak samo ważni, jak pozostali mieszkańcy.
Leszek Sakson wodę podobnie jak sąsiedzi czerpie ze studni. Nie jest to jednak łatwe zadanie.
- Latem gdy są upały, to studnia wysycha, a z kolei zimą wszystko zamarza i mamy ogromny problem. Wodę przynosimy w wiaderkach albo specjalnych beczkach. Wszystko jednak kosztuje, a warunki są iście spartańskie - dodaje mężczyzna. - Jeden z sąsiadów jest niepełnosprawny i miał amputowaną nogę. Jak ma sobie poradzić z noszeniem takich wiaderek? Niech prezydent do nas przyjdzie i chwilę choć chwilę pomieszka w takich warunkach.
Jak poinformowano naszego reportera w kutnowskim magistracie, w najbliższym czasie urzędnicy nie planują żadnych inwestycji związanych z rozbudową kanalizacji przy ulicy Lipowej. Kutnian czeka zatem kolejna wyczerpująca batalia.
Do sprawy powrócimy.