Trzynasty stycznia 2008, niedzielne popołudnie. Samochód, którym Beata wracała z rodzinnego obiadu u babci nagle wpadło w poślizg i doszło do groźnego wypadku. W ułamku sekundy życie kutnianki legło w gruzach. Diagnoza: uszkodzenie rdzenia kręgowego i paraliż.
- W głębi duszy nie jestem pogodzona z losem, ale mimo wszystko chcę i staram się żyć normalnie. Najłatwiej byłoby zamknąć się w domu i udawać, że świat wokół mnie nie istnieje. Skoro dostałam drugą szansę i żyję, to widocznie mam jakąś misję do spełnienia - uważa Beata Witkowska. - Mam marzenia, talenty i zbytnio kocham życie. Chcę osiągać sukcesy i nie pozwolę sobie, by zapamiętano mnie bardziej przez to jak nie żyłam, niż żyłam.
Kutnianka stawia sobie małe cele i stopniowo je realizuje. Za kilka tygodni weźmie udział w konkursie piękności Miss Polski na wózku inwalidzkim. Jak mówi, chce udowodnić sobie jako kobiecie, że mimo wózka też jest atrakcyjna.
- Uważam, że udział w konkursie da mi większe poczucie wartości, pewności siebie i wiary w swoje możliwości. Oprócz tego będę miała szansę poznać dziewczyny, które są w podobnej sytuacji i też poruszają się na wózkach- mówi sympatyczna kutnianka.
Kobieta podkreśla, że życie osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim nie jest w Kutnie łatwe.
- Wiele sklepów, a nawet urzędów nie jest przystosowanych dla takich osób jak ja. Nie mam praktycznie szans sama dostać się do np. sklepu z odzieżą, bo wszędzie są schody. Mało tego, dojeżdżając do miasta trzeba pokonać nierówne chodniki i wysokie krawężniki. To przykre, że do tej pory nikt nie zajął się tym istotnym problemem - żali się kutnianka. - Co do mieszkańców, to często spotykam się z życzliwością. Kiedy mam problem z pokonaniem przeszkody, to mogę liczyć na pomoc przechodniów. Są jednak tacy, który przechodzą obojętnie...