Kamienica przy ul. Narutowicza 8 częściowo administrowana jest przez Zarząd Nieruchomości Miejskich. Miasto jest bowiem współwłaścicielem nieruchomości, ma w niej połowę udziałów. Reszta należy do dwóch małżeństw. Z jednym z nich od kilku lat lokatorzy toczą prawdziwą wojnę.
- Ostatnio się uspokoiło, ale mało to razy ten człowiek uprzykrzał nam życie? - mówi Krzysztof Lewandowski. - Kamienicznik złości się, gdy dzieci grają na dworze w piłkę. Przeszkadza mu również to, że latem siedzimy przed domem na słońcu.
Konflikt zaostrzył się w ubiegłym roku, kiedy to mężczyzna uniemożliwił wjazd mieszkańcom na posesję, montując zaporę, o czym informowaliśmy na łamach "Lokalnej".
- Nie tak dawno karetka nie mogła wjechać na podwórze do sąsiada, który później zmarł. Przecież to są jakieś kpiny. Na szczęście ktoś wyrwał tę zaporę - relacjonują lokatorzy.
Mimo lokatorskiej wojenki magistrat chce się pozbyć swoich udziałów. Podczas ostatniej sesji radni zgodzili się na zniesienie współwłasności tej nieruchomości, co w efekcie doprowadzi do pozbycia się przez miasto kamienicy wraz z lokatorami.
-Z uwagi na fakt, że współwłaściciele nieruchomości – osoby prywatne, którzy w zarządzanej przez siebie części nieruchomości ponieśli już znaczne nakłady, są zainteresowani nabyciem należącego do miasta udziału w nieruchomości, obowiązek spłaty spoczywałby na nich. Ustalenie wysokości spłaty nastąpiłoby w oparciu o opinię rzeczoznawcy majątkowego - czytamy w uzasadnieniu uchwały.
Mieszkańcy nie kryją swojego oburzenia. Anna Dobrzelewska obawia się, że nowy właściciel urządzi wszystkim lokatorom prawdziwą gehennę. Na dodatek podniesie czynsze.
- Kiedyś jedna z sąsiadek mieszkała w jego części. Kamienicznik podniósł jej opłaty o 100 proc. Z nami pewnie zrobi to samo - uważa K. Lewandowski.
- Kogo będzie stać na tak drogie mieszkania? W dzisiejszych czasach trudno o pracę. Strasznie obawiam się tego, co będzie - mówi Aleksandra Trzaskalska.
Jacek Boczkaja, zastępca prezydenta miasta, odpowiedzialny za gospodarkę mieszkaniową, problemu nie widzi.
- Dwie, może trzy rodziny trzeba będzie przenieść. Pozostali mogą zostać. Właściciele nie mają nic przeciwko temu - mówi.
Kutnianie z Narutowicza są oburzeni taką postawą. - Urzędnicy jak zwykle nie przejmują się problemami zwykłych mieszkańców - kwitują. Zapowiadają, że poproszą o spotkanie z władzami miasta w tej sprawie.
Próbowaliśmy skontaktować się z kamienicznikiem, bez rezultatu.