- Kto to widział, by w taką pogodę remontować dach, wymieniać okna - mówi Helena Łuczak, mieszkanka kamienicy. - Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. Wiosna to najlepsza pora roku na remont.
Mieczysław Makuch, dyrektor Zarządu Nieruchomości Miejskich tłumaczy, że modernizację obiektów przeprowadza się wówczas, gdy są na nią pieniądze.
- Wcześniej brakowało funduszy, teraz się pojawiły, więc praca wre - mówi. - Całkowity koszt przedsięwzięcia to 100 tys. zł.
Wielu mieszkańców, nawet robotnicy twierdzą, że kamienica jest w tak fatalnym stanie, że należałoby ją zburzyć i wybudować od nowa. Doraźne remonty to według nich wyrzucanie pieniędzy w błoto.
- Jeszcze parę lat i budynek sam by się rozleciał - dodaje Mieczysław Makuch. - Musimy postępować zgodnie z wytycznymi konserwatora zabytków. Kamienica znajduje się bowiem w zabytkowej części miasta, nie można jej ot tak zburzyć.
W budynku mieszka sześć rodzin. Ich mieszkania liczą od kilkunastu do dwudziestu paru metrów kwadratowych. Nie mają luksusów. Zazwyczaj są to pomieszczania, w których sami, za pomocą mebli powydzielali kuchnie i pokoje. Łazienek nie mają, myją się w miskach lub korzystają ze wspólnej. Mieszkańcy uważają, że te prace to kropla w morzu potrzeb.
- A co z drewnianymi stropem? - pyta Jan Rybak. - W każdej chwili może runąć. Boimy się z żoną, że nadejdzie taki dzień, kiedy sufit runie i znajdziemy się w mieszkaniu sąsiadów.
Mieczysław Makuch nie zaprzecza - stropy są stare, przydałoby się je zmodernizować. Zapowiada jednak, że to prace na przyszłość. Uspokaja też, że przez najbliższych pięć lat żadnemu mieszkańcowi kamienicy włos z głowy nie spadnie.
Remont klatki schodowej, wymiana instalacji elektrycznej to plany na przyszłość. Kiedy zostaną zrealizowane, dyrektor ZNM nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie.
Artykuł ukazał się w "Gazecie Lokalnej" nr 69